Strony

piątek, 31 maja 2013

Nie zostawiaj mnie.

Trzask drzwi,niemy krzyk i potłuczone szkło.W powietrzu unosiła się chmura nienawiści pomieszana z miłością.Kroczyłem przez korytarz dokładnie obserwując każdy kąt.Wspomnienia napłynęły niczym rozjuszone byki.Siedzieliśmy ma kanapie,uczyłem Cię grać na gitarze.Byłaś okropna,ale Twój uśmiech wynagradzał tą mekkę dla ucha.Kolejna ramka upadła na ziemię,a razem z nią i ja.Cisza jest nie do zniesienia,mamy 17 lat,nie wiemy co dla nas jest najlepsze.Gubimy się we wszystkim,dwa światy złączone w jeden,czy to wróży coś dobrego?Każda kłótnia przynosiła ranę na sercu,która z biegiem czasu goiła się i ślad po niej zanikał.Ta wojna zostanie na długo w naszych sercach,możliwość zapomnienia o niej jest równa zeru.Drzwi otwierają się ponownie,a w nich stajesz Ty.Nie kryłaś swoich łez,swobodnie leciały po policzkach.
-Przyszłam po swoje rzeczy-poinformowałaś słabym głosem.Zdjęłaś szpilki i niezdarnie przeszłaś przez nasz wspólny salon.Wstałem i podpierając się ściany przeszedłem kawałek,by móc na Ciebie spojrzeć.Wrzucałaś do swojej torebki wszystko,nie patrzyłaś czy to Twoje.Otarłaś wierzchem dłoni słone łzy,a potem odwróciłaś się i spojrzałaś w moje oczy.Ból,rozgoryczenie i smutek.Przeszłaś obok mnie,złapałem Cię za nadgarstek i przyparłem do ściany.Nie wyrwałaś się,zaczęłaś głośno płakać.Zbliżyłem się do Ciebie,nasze nosy stykały się a ręce błądziły po ciele.Chciałem Cię zapamiętać,chciałem byś została.Jesteś moim tlenem,moją podporą,moim skarbem.
-Zostań-wydusiłem,a z moich oczu popłynęły łzy.Po raz drugi w życiu byłem bezsilny.Zamlaskałaś cicho i dotknęłaś mojego policzka.
-Dlaczego taka marna szlama jak ja ma zostać z idealnym arystokratą jakim jesteś
ty?-spytała,a ja straciłem panowanie.Pierwszy raz tak głośno płakałem.Pierwszy raz tak mocno kochałem.Pierwszy raz spadłem na dno,a odbić się nie umiałem.
-Żegnaj,Draco- powiedziałaś i odeszłaś,a moje serce pękło i rozbiło się na milion kawałków.Płakałem jak bachor,nie mogąc zrozumieć samego siebie.Przeklinałem siebie w duchu,żałowałem.Chciałem cofnąć czas,wtedy potoczyłoby się to inaczej.Leżelibyśmy teraz i opowiadali sobie o żenujących sytuacjach z naszego życia.Tak bardzo żałuję.
**
Jestem zagubiona.Kocham go,jak szalona.Kocham jego uśmiech,kocham jego prostotę bycia,kocham jego długie palce,kocham jego pieprzone białe zęby i kocham jego aksamitny głos.Jest wszystkim czego pragnęłam.Potyczki słowne były naszą formą zabawy,byliśmy inteligentni aż do przesady.Szanowałeś każdą moją decyzję,dlaczego nagle wrócił oschły arystokrata?Zobaczymy się w szkole,pierwszy raz nie chcę do niej wracać.Widok książek nie uszczęśliwi mnie tak jak zawsze,widok Twoich smutnych oczu rozbroi mnie i upadnę,nie mogąc się podnieść.To już jutro;zobaczmy kto pierwszy zmięknie,kochanie.
**
Kolejny tydzień mija,a my zamknięci w miłości nie dajemy sobie rady.Dwie dusze złączone w jedną,tego nie da się rozerwać.Kilka razy spotkaliśmy się spojrzeniami,utonęliśmy w sobie-po raz kolejny udowodniliśmy,że jesteśmy siebie warci.
Dnia następnego o pierwszej zero siedem wszedłeś do mojego dormitorium i mamrocząc pod nosem wiązankę przekleństw wpiłeś się w moje usta.Nasze języki tańczyły tango;namiętne i gorące.Zachłanność i potrzeba wzajemnej bliskości przekroczyła granicę.Obydwoje nie chcieliśmy przerywać,tak bardzo siebie pragnęliśmy.
-Nie zostawiaj mnie,nie rób tego.Tak bardzo Cię kocham-szepnął,a jego oddech otulił moje usta-Jeśli Cię stracę kochanie,dokładnie jak chmury,moje oczy zrobią to samo.Jeśli odejdziesz,każdego dnia będzie padał deszcz *
-Nie zostawię,ale obiecaj,że ty nie zostawisz mnie.Pozkładajmy potłuczone kawałki póki krwawimy,jeśli to sprawi,że będzie dobrze*
-Przepraszam-szepnął a jego usta znów łapczywie całowały jej.Świat na nowo się zatrzymał,a oni na nowo mogli cieszyć się swoją obecnością.

*Słowa Draco i Hermiony zaczerpnięte są z piosenki Bruno Mars-It Will Rain.

Czuję,że upadam.Czuję,że muszę zawiesić bloga.Ale nie bójcie się,zawsze pozostawię swój ślad pod waszymi nowymi rozdziałami :)
Do napisania,prawda?
Miłego dnia.

sobota, 25 maja 2013

Plan idealny.

MUSICIE WŁĄCZYĆ MUZYKĘ PODANĄ W LINKU,INACZEJ NIE BĘDZIE ZABAWY I SIĘ NIE POŚMIEJECIE :)
MIŁEGO CZYTANIA.
Hermiona Granger,Ginny Weasley,Pansy Parkinson-trzy dziewczyny,które siedziały w szkolnej kuchni i obmyślały plan idealnej zemsty.
-Pofarbujmy mu na początek włosy-zaproponowała Ruda,zajadając krakersy.
-Zrobiłam to na piątym roku,skubany używa utleniacza-syknęła Pansy,skubiąc paznokcie.
-Zatem zabierzmy mu go-palnęła Hermiona,nieświadoma tego co mówi.Dziewczyny spojrzały na nią pytająco-Serio?Skoro używa utleniacza to znaczy,że musi mieć odrosty co prowadzi do częstego używania specyfiku,więc jeśli mu go zabierzemy to biedaczysko się załamie-wyjaśniła.
-Brawo,Granger-powiedziała radośnie Pansy-Nigdy nie słyszałam,abyś tak źle sformułowała swoją wypowiedzieć,robię się dumna!-klasnęła w dłonie,a zirytowana szatynka rzuciła w nią winogronem.
Do rana siedziały i wszystkie swoje pomysły spisywały na pergaminie,a potem po raz setny je analizowały.Chciały zemsty za te wszystkie lata upokorzeń,odrzuceń i żartów na temat stanu skrytki bankowej.Nie chciały jednak zniżyć się do jego poziomu,więc postanowiły zrobić mu małe przedstawienie.
-Zbieramy jutro ludzi,którym Draco zniszczył życie,czyli wszystkich-zaszczebiotała wesoło Pansy-Ja informuję osoby z mojego domu oraz Krukonów.Wy bierzecie swoich i Puchonów.Ginny, mamy z Hermioną dla Ciebie misję specjalną-dodała tajemniczo Czarna,a Hermiona aby podkreślić,jak zadanie jest poważne stanęła obok Pansy.
-Nie zrobię striptizu,nie ma opcji-zaprotestowała z góry.
-Kretynka,miałaś tylko przebiec nago po Wielkiej Sali-mruknęła sarkastycznie Pansy-Blaise jest jego najlepszym przyjacielem i będzie ciężko przekonać go do planu.A z naszej trójki,leci tylko na Ciebie-powiedziała szybko,a Hermiona zaśmiała się na widok miny Rudej.
-Dobra-zgodziła się po chwili wahania-Ale udostępnij mi ten wasz zaczarowany schowek na miotły-powiedziała zagryzając wargę.
-Kim wy jesteście?Granger,która wypiła dzisiaj,aż 4 drinki i Weasley,która ma w oczach wymalowane pożądanie-dramatyzowała Pansy,by po chwili uśmiechnąć się zadziornie-Jesteśmy na dobrej drodze do przyjaźni!
**
Na drugi dzień,niektóre punkty z listy zostały wtłoczone w życie.Pansy poinformowała osoby ze swojego domu o zaistniałej sytuacji i jak się spodziewała,dziki aplauz ze strony dziewczyn i gwizdy, rozbrzmiały w Pokoju Wspólnym.Gryffoni zaś nie mogli uwierzyć w to co słyszą,więc Hermiona musiała im tłumaczyć jeszcze trzy razy cały plan,by po chwili usłyszeć oklaski.
Krukoni wraz Puchonami nie mogli usiedzieć w miejscu,byli podekscytowani i z wielką ochotą włączyli się w sprawy organizacyjne.Najtrudniejsze zadanie miała Ginny.Niezaprzeczalnie w jej brzuchu latały motylki na samą myśl o ciasnym schowku i Blaisie.Dowiedziała się,że zawsze po skończonym treningu,Zabini idzie do Pokoju Życzeń by się wyciszyć.Zdziwiła się na ową informację,ale nie skomentowała jej,rozumiejąc,że nie każdy ślizgon to imbecyl.Miała nadzieje,że jej poświęcenie nie pójdzie na marne,gdyż zostały im dwa dni do końca roku,jak i do zakończenia planu idealnego.
Informacje się potwierdziły,gdyż zza rogu wyłonił się ślizgon.Ginny ukryta w schowku,czekała na moment kiedy przejdzie obok zaczarowanych drzwi,aby go najnormalniej pojmać.Zaśmiała się w duchu zdając sobie sprawę,jak bardzo komiczna jest ta sprawa.
Kiedy Blaise zrobił wyczekiwane dwa kroki,Ginny wkroczyła do akcji i jednym ruchem ręki wciągnęła chłopaka do pomieszczenia.Zaskoczony Ślizgon przez chwilę nie wiedział o co chodzi,jednak gdy zobaczył znajome ściany od razu się uspokoił.
-Weasley?-spytał zdziwiony,kiedy zobaczył,że stoi przed nim jego ulubiona Gryfonka- Mogłem Ci coś zrobić.
-Nawet nie próbowałeś,cienias-machnęła ręką,ale po chwili zdała sobie sprawę,że jej ruchy są ograniczone i przed przypadek przejechała dłonią po brzuchu Ślizgona.Zaczerwieniona spojrzała w oczy chłopaka,a ten musiał się powstrzymać by nie parsknąć śmiechem.Podniósł jedną brew i uśmiechnął się,zagryzając przy tym wargę.Ginny o mało co nie upadła,gdyż nogi ugięły się pod nią.
-Co masz zamiar robić?W końcu to ciasne pomieszczenie,nadające się do jednego-powiedział miękko Diabeł,przejeżdżając wzrokiem po ciele Gryfonki- Mało masz ubrań na sobie,idealnie-skomentował,a Ginny zaczerwieniła się jeszcze bardziej.Faktycznie zapomniała,że ma na sobie zwykłe jeansowe szorty,białą bluzkę odsłaniającą kawałek brzucha,a do tego czarne trampki pożyczone od Pansy.
-Równie dobrze można tutaj porozmawiać-odpowiedziała na jego zaczepkę.
-Nie po to stworzyliśmy ten schowek,ale dla Ciebie mogę zrobić mały wyjątek-uśmiechnął się-O co chodzi?Potter nie daje rady w łóżku,matka zadaje dziwne pytania,jesteś smutna czy po prostu nie wiesz co kupić na następnych zakupach?-spytał,udając psychologa.
-Nie wkurza Cię czasem Draco?-spytała prosto z mostu,patrząc w oczy chłopaka.
-Owszem,dlaczego pytasz?
-A myślisz,że mogę Ci zaufać?-spytała,a ton jej głosu był subtelny i pociągający,że Blaise'owi zrobiło się gorąco.Nie pomógł mu też fakt,że dziewczyna zbliżyła się do niego tak,że praktycznie stykali się nosami.
-Czy to podchwytliwe pytanie,Panno Weasley?-odpowiedział pytaniem z błyskiem w oku.
-Potrzebujesz koła ratunkowego...-zaczęła i z triumfującym uśmieszkiem odsunęła się od chłopaka ponownie przylegając do ściany- Zabini?-dokończyła wypowiadając jego nazwisko seksownie prowokacyjnym tonem,że Blaise zrobił dzióbek i ze świstem wypuścił powietrze.
-Nieźle Weasley,będę pamiętać,że muszę Cię wpisać do pierwszej dziesiątki kobiet z którymi koniecznie muszę tutaj wpaść.Oczywiście nie po to by rozmawiać-uśmiechnął się lubieżnie,pochylając się nad dziewczyną.
-Mam prośbę-szepnęła-Ale muszę mieć pewność,że mogę Ci zaufać.
-Skarbie- zaczął- Gryfoni nie ufają Ślizgoną,Amen.
-A jeśli ja chcę Ci zaufać?-spytała całkiem poważnie,zapominając na chwilę o całym planie.
Blaise przez chwilę obserwował dziewczynę,aby stwierdzić czy to nie jakieś Gryfońskie Mamy Cię,Zostałeś Wrobiony.
-Co ja będę miał z Twojego zaufania co do mojej osoby?Po co ta szopka?
-Wiesz,robimy pokaz mody.Szukamy totalnego imbecyla,nadajesz się.Może się zgłosisz?-warknęła i odepchnęła go od siebie.
-Nigdy nie zaciągnęłabyś mnie do schowka,podkreślę tylko,że to jest własność moja,aby porozmawiać o pogodzie.Co chcesz,Weasley?-spytał po raz drugi szorstkim tonem głosu.Po namiętnym i seksownym zachowaniu pozostało tylko wspomnienie.
-Nie nadajesz się,dziękuję za spotkanie,księciu-mruknęła Ginny,wiedząc do czego za chwilę dojdzie.Chciała wyjść,jednak chłopak zablokował jej drogę i łapiąc za ramiona popchnął ją na ścianę,uważając aby nic jej nie zrobić.
-Słuchaj,kocico-zaczął,przylegając do jej drobnego ciała-Mów o co chodzi,bo inaczej z rozmowy przejdziemy na rozmowę,ale cielesną.
-Już Ci mówiłam,casting o 14-warknęła i ugryzła go w ramię na co ślizgon roześmiał się do jej ucha.
-Wydawało mi się,że jednak potrzebujecie kogoś kto puści muzykę i coś ukradnie,ale chyba mi się pomyliło-szepnął jej do ucha,a ona szybko oprzytomniała.
-Skąd wiesz?-spytała wystraszona,patrząc w oczy chłopaka.
-Przejmujesz się?-spytał,ale nie otrzymał odpowiedzi,a mina Ginny była jednoznaczna-Pansy.
Odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się w jego stronę.
-To jak,Twoja rozmowa cielesna nadal aktualna?-spytała,gryząc go w dolną wargę.Blaise zaśmiał się,a po chwili smakował ust Ginny Weasley.W końcu-pomyślał.
**
Nadszedł wyczekiwany dzień.Koniec roku dla siódmych klas oraz finał planu idealnego.Każdy miał wyznaczone zadanie.Pansy dekorowała i kupowała..Ginny skutecznie uwiodła Diabła,zaś Hermiona kilkoma sposobami przekonała grono nauczycielskie,że będzie dobra zabawa.Dumbledore ucieszył się z pojednania wszystkich domów,Snape w duchu klaskał Granger i reszcie spółki za idealny plan zemsty.
Harry wraz z Nott'em miał pilnować Malfoy'a,Astoria wraz z Dafne miały skombinować skrytkę na alkohol,Ron i Neville załatwili fajerwerki wyrobu Freda i Georga.Reszta uczniów miała po prostu tańczyć i śpiewać.Niepocieszona była sama ofiara bo w sam dzień końca roku,musiał przymusowo pomóc Nietoperzowi w wypisywaniu papierów.Oczywiście nie wiedział,że wszystko jest ustawione.Biedak.
**
Czerwony dywan był położony na każdym piętrze,również na błoniach.Po bokach były ustawione bramki,które miały odgrodzić ludzi od gwiazdy wieczoru.Na ścianach porozwieszane były zdjęcia Draco,w najróżniejszych sytuacjach.Zaczynając od zdenerwowanego dzieciaka,kończąc na lubieżnym uśmiechu pośród prawie gołych kobiet.Diabeł spisał się doskonale,gdyż po całym Hogwarcie umieścił magiczne głośniki,które za pomocą jednego zaklęcia zaczynały puszczać muzykę.W Wielkiej Sali umieszczone były stoły na których ustawione były różne potrawy oraz wielki tort na cześć szanownego arystokraty.Na głównych schodach umieszczone były specjalne pudełka,jak poinformował je Ron-były to magiczne fajerwerki,które wystrzelą na koniec imprezy.Zadowolone organizatorki siedziały przed jednym wielkim lustrem w dormitorium Rudej i przygotowywały się na zemstę.Wszystkie pomalowane były tak samo.Oczy podkreślone kocią kreską oraz czarnym cieniem,mocno wytuszowane rzęsy a do tego czerwone usta.

Rozpuszczone włosy,ułożone w artystyczny nieład.Pansy,która nie była zwolenniczką spódniczek,wybrała na tę okazję czarną suknię.Ciągnęła się do kostek,zwężana w tali,zaś na piersiach była opięta co podobało się Ślizgonce,gdyż mogła wyeksponować swoje atuty.Plecy były odkryte z wyjątkiem paska na wysokości łopatek.Idealnym dopełnieniem były buty na wysokim obcasie,które wyróżniały się swoim kolorem,czyli krwistym czerwonym.
Hermiona postanowiła,że zaszaleje i ubrała się dość kontrowersyjnie.Pansy i Ginny,które jej pomagały nie mogły wytrzymać ze śmiechu,kiedy szatynka pokazała im jaką koszulkę zamierza ubrać.Skórzana spódniczka sięgająca powyżej kolana,jasno różowa krótka koszulka,odsłaniająca większą część brzucha,miała na środku umieszczony napis 'DRACO'. Dobrała do tego obcasy w kolorze jasnego różu,idealnie komponujące się z koszulką.
-Wyglądasz seksownie- skomentowała Ginny,opróżniając szklankę z sokiem dyniowym.
Jej strój nie był tak szalony,gdyż ubierał ją sam Blaise,powtarzając,że tylko on może podziwiać zgrabne nogi jego rudego kociaka.Tak więc dziewczyna miała na sobie skórzane leginsy,niebieską koszulkę samego Ślizgona,którą wcisnęła w środek oraz bardzo wysokie buty.
-Mogę wam coś powiedzieć?-spytała je Pansy.
-Jasne-odpowiedziała Hermiona z zaciekawieniem.
-Chcę dzisiaj zobaczyć szczery uśmiech Draco- powiedziała szczerze-Dawno go nie widziałam.
-Na pewno tak będzie,a teraz lepiej żebyśmy ruszyły tyłki i poszły na miejsce ...zbrodni-powiedziała tajemniczo Ginny,a po chwili każda z nich udała się na wyznaczone stanowisko.
**
Draco skończył swój szlaban i razem ze Snap'em szedł korytarzem.
-Po cholerę ten dywan?-spytał ostro blondyn,klnąc pod nosem.
-Królowa Anglii wpada na herbatkę do Dumbledora- oznajmił mu Snape tonem,jakby mówił o pogodzie.Draco nic nie odpowiedział i wpatrzony w swoje buty,szedł przed siebie.Nagle do jego uszu doszedł pisk dziewczyn oraz pierwsze nuty jakiejś muzyki 

MUSICIE WŁĄCZYĆ,inaczej nie będzie zabawy :)
Wszedł na główny korytarz,a jego oczom ukazały się tłumy dziewczyn,które w ręku miały kartki z napisem 'DRACO,MÓJ TY LOVELASIE'. Oszołomiony spojrzał na sufit,na którym wisiał transparent z jego imieniem oraz na ściany.Prawie dostał zawału gdy zobaczył swoje zdjęcia z dzieciństwa czy z ostatniego wypadu do klubu nocnego.Dostrzegł,że na środku stała Pansy a obok niej Granger i Ruda.Śpiewały tekst piosenki,machając przy tym rękoma oraz seksownie kręcąc swoimi tyłkami.Nie mógł przez chwilę napatrzeć się na Hermionę,która co chwile uwodziła go wzrokiem,raz po raz śmiejąc się z zawstydzenia.
Zobaczył za ich plecami swojego najlepszego przyjaciela,która posłał mu buziaka i zaczął się z niego śmiać.Dotarło do niego,że to jest po prostu zemsta.Zemsta,która wcale nie miała być okrutna,chociaż jego włosy wyglądały marnie.
Ludzie zapomnieli na chwilę o ustalonym planie i po prostu się bawili,co bardzo mocno zszokowało blondyna.Gryfoni i Ślizgoni,którzy razem imprezowali?Krukoni i Puchoni?W ogóle kto na to wpadł?-zadał sobie pytanie,a odpowiedź przyszła sama.Trzy dziewczyny,które tanecznym krokiem szły w jego kierunku śmiały się z niego i jego miny.Ginny,która mocno klepnęła go w plecy uśmiechnęła się złowieszczo i wróciła,ku zdziwieniu Draco,do Blaise by zacząć tańczyć z nim,jednak muzyka przestała grać.
-Podoba się,Lovelasie?-spytała Pansy,lekko zdyszana.
Draco,który nadal był oszołomiony przeleciał jeszcze raz po wszystkich osobach co tu się znajdowali,włączając w to jego ulubioną bluzkę noszoną przez Granger i zrobił coś na co Pansy czekała bardzo długo-szczerze się uśmiechnął,a czegoś czego się nie spodziewała przyjęła z niemym wzruszeniem-po prostu ją przytulił.
-Patrz teraz-szepnął do jej ucha i niczym błyskawica odwrócił się do Granger,by wpić się w jej pełne usta.Zszokowana dziewczyna nie oddała pocałunku,a niezadowolony blondyn odsunął się od niej,patrząc w jej oczy.Wszyscy byli cicho,czekając na to co zrobi Gryfonka.Każdy liczył na siarczystego liścia w policzek,ale teraz to Hermiona wpiła się w usta Malfoy'a.Muzyka poleciała na nowo,a wszyscy przenieśli się do Wielkiej Sali.Niektórzy komentowali całą sytuację zajadając słodkości,zaś reszta bawiła się dalej.Ginny  razem z Blaisem tańczyli dziki taniec,rozśmieszając przy tym naocznych gapiów.Pansy,która rzekomo musiała skoczyć do toalety,po drodze spotkała Pottera i takim sposobem ani on,ani ona już nie wrócili do Wielkiej Sali.
Para dnia,czyli Hermiona i Draco tańczyli dość wolno tylko dlatego,że chcieli porozmawiać.
-Chcesz odzyskać swoją zgubę?-spytała Hermiona,uśmiechając się szeroko.
-Głupie pytanie,Granger-powiedział cierpko-Moje włosy wyglądają gorzej niż Twoje,to nie powód do radości.
-Imbecyl-warknęła cicho,odwracając wzrok.Chłopak pokręcił tylko głową i przysunął się do Gryfonki,tak że stykali się nosami.
-Czy to,że mam ochotę zdjąć z Ciebie tez fatałaszki,coś znaczy?-spytał miękko,obserwując jak rumieńce wkradają się na jej policzki.
-Jesteś piękna,a teraz chodź-powiedział i pociągnął ją za rękę,kierując się do wyjścia.
-Gdzie idziemy?-spytała zdziwiona.
-Jak to gdzie?-mruknął-Utlenić włosy,serio nie mogą być gorsze niż Twoje-powiedział zabójczo się uśmiechając,na co Hermiona pokręciła głową.Draco to Draco,nie zmieni się-stwierdziła-ale jest mój i tylko mój.
Miłość nie wybiera,prawda?Ktoś kiedyś powiedział,że trzeba wybaczać swoim wrogom,bo przecież każdy jest człowiekiem,a człowiek potrzebuje przebaczenia bardziej niż zrozumienia czy miłości.Hermiona,Pansy i Ginny dzięki swojej zemście zyskały coś więcej niż tylko satysfakcję.Szczery uśmiech Draco,dziki taniec Ginny,szczęście Blaise'a,rozbawienie Pansy,brak okularów Pottera,wzruszoną Hermionę.
Ten dzień pozostanie na zawsze w pamięci każdego ucznia oraz w historii Hogwartu.



Przepraszam za błędy,wybaczcie?
Pozdrawiam,chora Caroline.

piątek, 24 maja 2013

Na zawsze,huh?

Hermiona Granger,zdolna uczennica i pomocna przyjaciółka,chodząca encyklopedia oraz żądna szczęścia innych osoba.Ale czy ktoś zastanowił się,czy ona sama nie ma problemów?Czy nie potrzebuje pomocy?
Był 12 sierpień.Słońce powoli chowało się za horyzont,zostawiając po sobie ostatnie promienie na twarzy szatynki.Szum fal działał na nią kojąco,a  śpiew mew dopełniał piękną melodie.Odkąd zaczęły się wakacje,życie Granger nabrało ciemnych barw.Rodzice nie zważali na jej osobę,co chwile gdzieś wyjeżdżając.Harry i Ron znaleźli swoje drugie połówki,zapominając o swojej przyjaciółce.Jedynie Ginny,po której nigdy by się nie spodziewała,regularnie ją odwiedzała i pisała listy.Doskwierała jej samotność,brak akceptacji oraz nienawiść do swojego ciała.Nie jadła zbyt dużo,jej twarz straciła swój koloryt,iskierka w oku zgasła,a umysł eksplodował i nie chciał się złożyć.Słone łzy spływały jej po policzkach,a usta wygięły się w nieznaczny grymas bólu.Bolało ją,że została sama.Bolało ją,że nikt się nią nie interesuje.Bolała ją świadomość,że miesiąc temu ją zgwałcono,a jej misterny plan na życie poszedł się pieprzyć.Przyłożyła rękę do ust i ugryzła się w nią,by stłumić fale łez.Pisnęła cicho i wzięła głęboki wdech,zamykają oczy.Nie chciała żyć,chciała umrzeć.Skończyć to piekło raz na zawsze,ale zawsze gdy przykładała różdżkę do skroni,po prostu tchórzyła.
Owego feralnego dnia,w którym stała pośrodku lasu,przyżekając sobie,że ze sobą skończy znalazł ją jej odwieczny wróg-Blaise Zabini.Myślała,że po prostu usiądzie i zobaczy jak jego zabawka do wyzwisk kończy swój żywot,jednak on zrobił zupełnie co innego.Podszedł do niej,zabrał różdżkę i szeptając jej do ucha,najzwyczajniej ją przytulił.Kto spodziewałby się takiego czynu po arystokratycznym ślizgonie?Kto by pomyślał,że on ma uczucia?Co najważniejsze kto by pomyślał,że wieczny casanova dotknie szlamy?
Od tamtego momentu,Blaise jest częstym gościem w domu Hermiony.Nie rozmawiają jak nie muszą,milczą i napawają się sobą wiedząc,że sielanka skończy się gdy wrócą do Hogwartu.
-Znowu się przejmujesz-usłyszała głos tuż za sobą.Nie musiała się odwracać,aby wiedzieć do kogo należał.
-Ktoś musi,Ginny.
Rudowłosa dziewczyna usiadła obok swojej przyjaciółki,kładąc swoją głowę na jej ramieniu.
-Mama zaprasza Cię do Nory,upiecze Twoje ulubione ciasteczka.
-Równie dobrze może je wysłać paczką-mruknęła.
-Nie bądź wredna,Hermiono- powiedziała rozbawionym głosem Ruda.Lubiła spędzać swój wolny czas z Hermioną.Zauważyła,że zaszła w niej zmiana.Stała się oschła i wredna,jednak jej to nie przeszkadzało.Kochała ją i mimo sprzeciwów zostawała z nią w trudnych chwilach,kiedy Hermiona miała ataki płaczu lub agresji,bo takowe też się zdarzały.
-Przyjadę,ale śpię u Ciebie-uśmiechnęła się blado.
-Poduszka już czeka,ale zabierz swój ulubiony koc.
-I ulubioną piżamkę-zaśmiała się.
Dwie dziewczyny łączyła specyficzna więź.Mogły siedzieć godzinami i patrzeć w zachodzące słońce,albo mogły rozmawiać jak najęte.Obydwie miały do siebie należyty szacunek,jedna drugiej dziękowała.Hermiona była jej wdzięczna za to,że Ruda potrafiła doprowadzić to tego,że na jej twarzy pojawiał się uśmiech.Uwielbiała Ginny za jej bezinteresowność.
1 wrzesień,był dniem powrotu do szkoły.Nie chciała tak wracać,chociaż zawsze uważała Hogwart za swój prawdziwy dom,teraz był jej obcy.Uciechą dla niej było jej własne dormitorium,absurdem że musi dzielić je ze Ślizgonem.
Z oddali widziała,jak Ron ściska swoją wybrankę-Katie,a Harry jak czule żegna się z Rose.Dostrzegła również nikły ból na twarzy Ginny.Sentyment został-pomyślała i lekko uśmiechnęła się do swojej kompanki.
-Malfoy się zbliża-ostrzegła ją Ginny,wlepiając swój wzrok w punkt za jej plecami.Odwróciła głowę i zauważyła grupkę ślizgonów.Malfoy,Zabini i Parkinson.
-Parkinson z nimi,a gdzie jej idolka Astoria?-sarknęła Ginny,unosząc jedną brew.
Pansy szła na przodzie,praktycznie nie zważają na nikogo.Dało się zauważyć,że tak samo jak Hermiona -zmieniła się.Różowe spódniczki zmieniły się w czarne spodnie,lakier na paznokciach stał się czerwony,a niepotrzebny makijaż zniknął z jej twarzy.Wyglądała o dużo lepiej.
-Księżniczka Astoria kroczy-szepnęła szatynka do Ginny na ucho.
-Będzie przedstawienie-pisnęła Ruda,udając samą Astorie.
Pansy zatrzymała się,gdy owa królowa zagrodziła jej drogę.Z po wątpieniem zmierzyła swoją rywalkę i spojrzała jej w oczy.
-Pansy,co ty masz na sobie?
-Ubrania,Astorio,ubrania-mruknęła znudzonym głosem.
-Czyli odchodzisz od nas,tak?I dobrze,znajdziemy kogoś innego na Twoje miejsce!-pisnęła.
-Proszę bardzo,nędzna kreaturo.Zresztą zobacz na siebie,z tego co pamiętam to fiolet za cholerę nie gra z czerwienią,więc wpadka siostro-uśmiechnęła się zadziornie,patrząc na Malfoy'a,który razem z Zabinim miał niezły ubaw.
-Za to ty spójrz na siebie,wyglądasz jak pospolita szlama,której miejsce jest tylko przy garach!
Zaległa cisza,Ginny napięła mięśnie wiedząc co zaraz nastąpi.Blaise również przestał się uśmiechać,jedynie Hermiona pozostała rozluźniona,aczkolwiek w środku aż się gotowała.Była niczym wulkan,z zewnątrz wygląda spokojnie,ale wewnątrz wrzało.
-Zamknij się,Astoria- warknęła Hermiona,robiąc kilka kroków w stronę ślizgonek.
-Kolejna pospolita szlama,proszę proszę chyba ktoś zaciągnął Cię do garów,rączki już nie te-zaśmiała się.
-Może i nie te,ale jednak coś w nich jest,wiesz co to?To siła i jeśli jeszcze raz powiesz na mnie szlama,to powybijam Ci zęby i zrobie sobie z nich naszyjnik,rozumiesz?
-Skoro nie szlama,to może dziwka?-powiedziała niewzruszona Astoria
-Z tego co mi wiadomo,to wszystkie latarnie na różowej ulicy są zajęte przez Ciebie,więc przykro mi,ale nie udał Ci się żart-rzekła chłodno Granger.
Pansy,która dotychczas była cicho,zaśmiała się i poczuła respekt do Hermiony.Może wcale nie jest tak zła?
-Czyli to prawda-mruknęła Hermiona-A teraz żegnaj,skarbie.
Szatynka uniosła głowę wysoko i pomaszerowała do Ginny,która szczerze się zaśmiała.Wzięła swoją podręczną torebkę i razem poszły szukać wolnego przedziału.
**
Blaise siedział w swoim prywatnym przedziale z Draco i Pansy.Dziewczyna pod pretekstem zmęczenia,wygodnie ułożyła się na Blaisie i spała.Nie miał jej za złe,że zrobiła sobie z niego materac,jest jego przyjaciółką i dla niego to normalne.
-Granger zrobiła się wyszczekana-zaczął Draco- Trzeba ją  utemperować.
-Daj spokój,Smoku-powiedział poddenerwowany,kładąc swoją rękę na talie Pansy.
-O co Ci chodzi,Diable?Może jeszcze mi powiedz,że zostałeś ojcem,a matką jest Granger-warknął.
-Tak,a na Barbadosie mamy wypasioną chatę,wpadaj kiedy chcesz.
-A pokój swój mam?
-Nie,śpisz z psami-powiedział-Zamknij się-dodał widząc,że Malfoy chce coś odpowiedzieć.
-Masz jej nie wyzywać w mojej obecności,jasne?-powiedział.
-To szlama,zrobię z nią co będzie mi się podobać.
-Jest też człowiekiem,Draco- mruknął przeczesując swoje włosy.Wiedział,że jego argumenty i tak nie podziałają.Taki jest Malfoy,nic się nie da z nim zrobić.
-Gówno mnie to obchodzi,Blaise-warknął i wyszedł z przedziału.
**
Minął równy miesiąc odkąd zaczął się rok szkolny.Hermiona siedziała na Wieży Astronomicznej i jak zwykle się przejmowała.Schudła,przestała pokazywać się na posiłkach,nie zgłaszała się na lekcji,co zauważył Snape i omal nie odjął jej punktów za to,że była nie aktywna.Najgorsze było to,że musiała mieszkać z Malfoy'em.Codzienne obelgi z jego strony doprowadzały ją do płaczu lub ataku agresji.Z Blaisem rzadko rozmawiała,czasem dostawała tylko krótkie liściki,na które odpisać nie mogła.Ostatnimi czasy coraz częściej myślała o samobójstwie.Nie chciała już żyć.
-Będziesz chora-rozbrzmiał głos za jej plecami.
-Od kiedy to obchodzi Cię mój los,Parkinson?
Czarna uśmiechnęła się lekko i usiadła na przeciw Hermiony.Słońce górowało nad widnokręgiem,a ciepły wiatr otulał twarze nastolatek.
-Codziennie tu przychodzisz,prawda?-zapytała Pansy.
-Codziennie.
Pansy nie była głupia,tak jak o niej mówiono.Wiedziała,kiedy człowiek nie chce rozmawiać,znała mowę ciała.Miała dług wobec Granger,i mimo wszystko chciała go spłacić.
-Jestem Pansy-powiedziała,wyciągają rękę do nieufnej szatynki.Ta zaś rozmyślała czy to nie jakiś podstęp,nie ufała ludziom.
-Hermiona- ucięła krótko,nie uściskają dłoni- Chcesz spłacić swój dług,huh?
-Jesteś inteligenta i sprytna,jak ślizgonka -mruknęła- Masz rację.
-Chcę się normalnie spotkać z Blaisem-powiedziała szybko,uważnie patrząc na twarz Czarnej.
-Pokój Życzeń,dzisiaj o 23-rzuciła krótko Parkinson i nie żegnając się z Hermioną,zbiegła po schodach na dół.
**
-Ginny,jeśli chcesz to możesz tu zostać-powiedziała Hermiona,ubierają czarną bluzę z kapturem.
-Nie wiem,czy chcę spotkać Malfoy'a na swojej drodze-zaśmiała się,nakręcając na palec swoje rude włosy.
-Zawsze możesz go zabić-uśmiechnęła się Hermiona,całując Rudą w czoło-Wrócę za godzinę,może dwie
-Romantycznie,świeczek nie bierzesz?
-Blaise będzie miał-mruknęła z przekąsem szatynka i wyszła,kierując się do Pokoju Życzeń.
'Blaise'-pomyślała,a na pustej ścianie ukazały się wielkie wrota.Pchnęła je i weszła do środka.
 Nie lubiła tego miejsca,ale jak mus to mus.
-Blaise?-powiedziała głośniej niż miała w zwyczaju,przecież ktoś mógł tu być.
-Hermiona?-usłyszała,a postać wysokiego chłopaka wyłoniła się zza sterty książek i krzesełek.
Dziewczyna przełknęła ślinę,wiedząc,że przy Blaise może się rozpłakać.Dała upust emocją,które ciążyły jej od kilku dni.Zalegały w jej sercu,oraz umyślę dając kolejne powody do zniknięcia z tej planety.
-Spokojnie,mała-szepnął jej na ucho,gdy ta wtuliła się w niego jak małpka.
-Nie daje rady,Blaise-powiedziała cicho-Nie chce już żyć,to mnie przytłacza.
-Co Cię przytłacza?-zapytał,unosząc ją w powietrze,była taka lekka.Skarcił się w duchu za to,że zapomniał wciskać jej jedzenia na siłę.Usiadł na pobliskiej kanapie,która była cała w kurzu.Przyciskają Granger do swojego ciała,czuł że powoli staje się dla niego jak młodsza siostra,która potrzebuje ochrony.Miała zamiar ją chronić,do końca życia.
-Jestem nic nie wartą szlamą,brudną i tylko przeszkadzam każdemu w życiu.Jestem nikim,Blaise,nikim ważnym.Nienawidzę siebie-powiedziała cicho i wybuchnęła płaczem,zwijając się w kłębek.
-Draco Ci tak nagadał?-zapytał,czując że wzbiera się w nim nieopisana złość.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową i pomimo,że brakło jej sił,złapała Blaise'a za rękę.Uścisnęła ją i szepnęła ciche dziękuję.To było dla chłopaka wystarczające podziękowanie za wszystko.Nie raz myślał co by było gdyby nie naszła go ochota na spacer po lesie.Wzdrygał się na samą myśl,bo każdy ma prawo do szczęścia.Nawet taka Granger.
**
Ginny siedziała na fotelu i przeglądała Proroka,który nie był ciekawą lekturą.Westchnęła cicho i zamknęła oczy,rozkoszując się ciszą,której zazwyczaj brakuje w wieży Gryffindoru.Jednak nie cieszyła się zbyt długo,ciszę przerwało głośne wejście smoka,czyli samego Draco.Zdenerwowana wyszła z pokoju,i zakładając rękę na rękę spojrzała na blondyna.
-Zachowuj się ciszej,do cholery-warknęła.
-Z tego co mi wiadomo,ja tu mieszkam,więc będę robić co mi się żywnie podoba,Weasley- powiedział z pogardą.
 -Hermiona też tu mieszka.
-Nie zauważyłem-mruknął rozdrażniony-Wynoś się stąd.
-Nie,Malfoy.
Jak na złość usiadła na przeciw niego i z prowokacją patrzyła mu w w oczy.Nie lubiła tej oziębłej fretki,która traktowała Hermione jak śmiecia.W tym momencie miała ochotę go udusić.
-Wkurzasz mnie,Malfoy- powiedziała,przeczesując swoje długie włosy.
-Nawzajem,Weasley.
-Jesteś sukinsynem,wiesz? Hermiona cierpi.
-Cieszę się niezmiernie-powiedział rozbawiony.
Ginny spojrzała na niego z bezradnością.Ze łzami w oczach wstała,kierując się do sypialni Hermiony.Zamykając drzwi,skierowała ostatnie słowa do blondyna.
-Myślałam,że będziesz inny niż Twój Ojciec,myliłam się...Jesteś gorszy.
Zamknęła drzwi,ciesząc się w duchu,że już dzisiaj nie zobaczy jego twarzy.
**
Minęło kilka dni od rozmowy Hermiony i Blaise oraz Draco i Ginny.Cała czwórka chciała żyć normalnie,jednak tamten dzień każdemu zapadł w pamięć.Ginny,która coraz bardziej martwiła się o przyjaciółkę.Hermiona,która zrobiła się cicha i niedostępna.Blaise,który o mało co nie rozszarpał blondyna,kiedy zobaczył go na śniadaniu.Przeszła mu ochota dopiero wtedy,gdy jego przyjaciel zadał mu pytanie,cholerne pytanie na które nie znał odpowiedzi.
-Blaise-zaczął arystokrata-Czy ja jestem taki sam,jak mój Ojciec?
Chciał odpowiedzieć,że nie jest,jednak co jeśli właśnie taki jest?Potrafił być zimny i okropny,kiedy tylko naszła go ochota.Potrafił zmieszać z błotem każdą osobę,zwłaszcza Granger.Czy on kiedykolwiek okazał uczucia wobec kogokolwiek?Czy kiedykolwiek powiedział komuś szczerze dziękuję bądź przepraszam?Tak,Draco Malfoy jest kopią swojego Ojca.
-Tak.
Blondyn skinął głową i wyszedł z sali.Blaise wiedział,że niepotrzebna mu rozmowa ani głupie pocieszanie.Teraz miał coś ważniejszego na głowie.Gdzie jest do cholery Granger?
**
Ginny omal nie wypluła płuc,gdy znalazła się w Wielkiej Sali.Z nadzieją przeleciała wzrokiem stół Gryffonów,poszukując burzy loków.
-Kurwa-warknęła i nieprzejmując się niczym,pomaszerowała do stołu Ślizgonów,stając obok Zabiniego.
-Cześć,wiesz gdzie jest Hermiona?-zapytała,nadal oddychając nierównomiernie.
-Nie wiem,nie ma jej w sypialni?-zapytał przestraszony.
-Nie ma jej nigdzie-mruknęła cicho,była bliska łez.Gdzie jest jej przyjaciółka?
Casanova Slytherinu widząc to,porzucił wszystko i łapiąc dziewczynę za rękę ,wyszedł z nią z sali na poszukiwanie Granger.
**
Stała na brzegu jeziora,ukrytego w głębi lasu i cicho łkała.Pragnęła nie być tchórzem i skończyć to wszystko.Uciec,zapomnieć i być wolną osobą,albo nieszczęśliwym duchem.Wzięła głęboki wdech i robiąc jeden krok do przodu,zanurzyła swoje nogi do kolan w wodzie.Cierpienie przeszywało każdy kawałek jej ciała.Serce powoli rozrywało się na kawałki,a w głowie miała Meksyk.Nie panowała nad sytuacją,zwaną życie.Drugi krok był śmielszy,woda sięgała jej do pasa.Wiedziała,że gdy zrobi jeszcze jeden krok, to wpadnie prosto w wielką dziurę,zwaną otchłanią.Potrzebowała kogoś bliskiego,nie mogła patrzeć na siebie w lustrze.Chciała być tylko szczęśliwa,czy to tak wiele?
Podniosła jedną nogę,chcąc zrobić krok ku końcowi.
-Nie rób tego,Granger-rozbrzmiał głos Malfoy'a- Wyłaź.
-Zrobię to-powiedziała płacząc jak małe dziecko-Jestem nikim,zrobię to.
-Wyłaź Granger,bo wejdę tam po Ciebie!-warknął i zdjął czarną bluzę.
Nie wiedział czemu to robi,musiał.To był impuls.Przytaknięcie Blaise'a,sprawiło,że poczuł się jakby dostał młotkiem w twarz lub kubłem zimnej wody.Nie chciał być,jak jego Ojciec.Obiecał to sobie,a Malfoy'owie dotrzymują słowa.
-Nikomu nie jestem potrzebna,nikomu!-krzyknęła z determinacją w głosie-Nie chcę już żyć.
-Wyłaź mi z tej wody.Masz dla kogo żyć,Weasley na Ciebie czeka...do jasnej cholery,wychodź z tej wody!
-Ginny sobie poradzi,jestem tylko ciężarem....nikt mnie nie lubi-majaczyła.
Draco wiedział,że woda była lodowata i robiła swoje,gdy siedziało się w niej zbyt długo.Majaczenie,odmrożenia i ciężkie choroby.Zdjął buty i powoli wszedł do jeziora.Nie mógł pozwolić by się zabiła,nie mógł.
-Granger,chodź tu do mnie-powiedział spokojnie,wyciągają przed siebie ręcę.
-Nie dotykaj mnie!-krzyknęła-Twój koszmar się skończy Malfoy,nie będziesz musiał mnie oglądać...nigdy więcej!
-Przestań,do jasnej cholery i chodź tu do mnie!
Hermiona spojrzała na Malfoy'a jak na kosmitę.Po jakiego kija on chce jej pomóc?
-Nienawidzisz mnie,jestem tylko szlamą...daj mi umrzeć,do kurwy!-krzyknęła,chwytając się za włosy.
-Hermiona -powiedział spokojnie,po raz pierwszy wymawiając jej imię-Chodź do mnie...proszę.
**
-Gdzie jest ta cholera?-warknął Blaise,gdy razem z Ginny zatrzymali się na błoniach.
-Co jeśli ona...-zaczęła Ginny,ale nie dane jej było skończyć,gdyż usłyszał krzyk Hermiony.
-Jezioro...-szepnął i pociągnął Ginny za rękę,biegnąc do lasu.Ruda dziękowała w duchu,że była na tyle wysportowana,iż bez problemu nadążała za jej kompanem.
Biegli szybko i nie zważali na to,że gałęzie ich poraniły.W pewnym momencie Blaise się zatrzymał i wyciągając rękę,złapał Ginny i przyciągnął do siebie.Stykali się nosami,co zdekoncentrowało Ginny.
-Ciii,zobacz tam-szepnął,a jego ciepły oddech owinął twarz Rudej.Jak powiedział,tak zrobiła i to co zobaczyła zbiło ją z tropu.Malfoy stał w samych spodniach i kurczowo obejmował Hermione,która trzęsła się z zimna.Na jej wychudzonym ciele spoczywała bluza ślizgona,a swoje nogi chowała pomiędzy jego.
-Nie wierzę,co mu się stało?-spojrzała na Blaise'a,który lekko się uśmiechał.
-Po prostu nie chciał być ,jak jego Ojciec.
**
Minęły dwa miesiące.Hermiona powoli dochodziła do siebie,jednak nie raz jeszcze potrzebowała pomocy,któregoś z jej przyjaciół.Blaise i Ginny zakochali się w sobie na amen,co szatynka skwitowała szczerym uśmiechem.Pansy okazała się miłą osobą i czasem zaglądała do Hermiony,przynosząc jej ciasteczka.Największym zaskoczeniem dla Panny Granger był sam Draco.Przyzwyczaiła się do jego obecności.Mieli w zwyczaju uczyć się razem,lub po prostu siedzieć w ciszy.Od momentu nad jeziorem,stali się dla siebie bliscy.Cieszyli się sobą w subtelny sposób.Wystarczyło,że obydwoje czytali książkę,a ich nogi stykały się.Nikt z nich nie wypowiedział dwóch słów,nie były potrzebne by wiedzieli co do siebie czują.Ich wspólne dormitorium stało się dla nich azylem,a ich ramiona końcem świata.Na zawsze,huh?


Szpitalnie życie,kiedyś mnie wykończy.Pisane i publikowane na telefonie,pewnie znajdą się literówki.Miłego dnia,liczę na komentarze kochani :)