Strony

niedziela, 14 kwietnia 2013

Ostatni dzień starego życia.


Musicie włączyć,inaczej nie zrozumiecie sensu.

Clinging to me
Like a last breath you would breathe
.


 Siedział w ciemny pokoju i powoli spalał papierosa.Dręczony nocnymi koszmarami,nie mógł zmrużyć oka.
Przeczesał dłonią swoje gęste blond włosy ,cicho przy tym wzdychając.Nie tak miało się wszystko potoczyć.Mieli być szczęśliwi,mieć pieprzoną gromadkę dzieci,wstawać i dawać sobie czułego buziaka,a potem razem jechać do pracy.Wrócić do domu i przytulić małe brzdące,b po chwili stwierdzić,że są szczęśliwi.
Los uwielbia bawić się ludźmi,zniszczyć im całkowicie życie;pozostawić na dnie,od którego nie da się odbić.
Stajesz nogą na piachu,który powoli się zapada i uświadamiasz sobie,że takie jest życie.Zrobisz niewłaściwy ruch i wszystko przepada.Dmuchniesz nie w tą stronę i wszystkie marzenia rozwiane;jak włosy na wietrze,jak drzewa podczas wichury.

To shape to the comfort of us
Two lovers locked out of love.


Pamiętasz nasze plany podboju Las Vegas?Byłaś szalona,z niegrzecznym uśmiechem było Ci do twarzy.Siedziałaś na moich kolanach i wdychałaś moje perfumy ; najcudowniejszy zapach na świecie.Śmiałaś twierdzić,że jesteś lepsza;czułaś się tak bo byłaś przy mnie,władcy magicznego świata z nieskazitelną krwią.Bawiłaś się moją koszulką,a twoje oczy błyszczały ze szczęścia;wglądały jak duże guziki od swetra schowanego w szafie.Byliśmy egoistami,paliliśmy papierosy uciekając od przeszłości.Chcieliśmy zostawić cały bagaż wspomnień i uciec na koniec świata.Nie szukaliśmy długo,nasze ramiona okazały się być idealnym końcem świata.Kocham Cię,wiesz?

Please don't close your eyes
Don't know where to look without them.


Idę przez ciemny pokój,szukam włącznika;znajduje go.Zapalam je,a moim oczom ukazuje się burdel;książki porozrzucane,twoje rzeczy spalone idealnie komponowały się z białym sufitem;kilka butelek po ognistej whisky i nasze zdjęcie.Okazałaś się niewinną różą,która rozkwitając pokazała swoje kolce.Dźgnęłaś nimi każdego,kto wszedł Ci w drogę,pamiętasz?Miała takie same buty,po godzinie nie było jej na powierzchni ziemii a ty dumnie kroczyłaś przez ulicę.Zachwycałaś się Paryżem i długimi bagietkami.Nie lubiłaś koloru czarnego,nie lubiłaś mimów.Popijając wino,patrzałaś w moje oczy;prawdziwe oczy.Byłaś najlepsza,wiesz?

You were like home to me
I don't recognize this street


Sięgam pamięcią wstecz i widzę Ciebie i mnie i nasz pierwszy pocałunek,było nieziemsko,pamiętasz?twoje usta smakował jak maliny,a oczy błyszczały niczym gwiazdy na niebie.Nie mieliśmy tego szczęścia,padał deszcz;śmiałaś się i tańczyłaś,a ja z rękoma w kieszeniach stałem i patrzyłem.Byłaś taka wolna;wolna i moja.Byłaś moja,pamiętasz?
Byłaś moją ostoją,moim domem,moją twierdzą.

I know it wasn't always wrong
But I've never known a winter so cold.


Siedzieliśmy na błoniach razem z naszymi przyjaciółmi.Byliśmy tacy nieskończeni;wszyscy to czuliśmy,więź się zacisnęła,a rudy kolor włosów zauważalny był z daleka.twoja przyjaciółka,twoje oparcie w życiu uśmiechało się do mojego przyjaciela z czułością;zazdrościłaś im tego,lecz potem patrzyłaś na mnie tym samym wzrokiem.Zamykam oczy i wyobrażam sobie ciebie,biorę do ręki szklankę i opróżniam ją do dna.Dlaczego,stało się tak,że nagle moja ręka stała się zimna?;wraz z twoim odejściem,zrobiłem się zimy;byłem lodem,jestem lodem.

Why can't I dream, do I care to dream?
Cause I know you care, I know you care.


Kopię jedna z twoich ulubionych książek i przywołuje na swoje usta ironiczny uśmieszek,ten numer dwa.Numer jeden zarezerwowany był dla Ciebie,ten prawdziwy;jedyny.Wiem,że Ci zależy.Wiem,widzę to w twoich oczach,które codziennie na mnie patrzą.Wiesz,ze ja to widzę?wiesz,że wiem ze go nie kochasz.Śnie o tobie każdej nocy,każdy sen jest koszmarem;pojęcie ogólne,zrozumiesz jak będziesz chciała.Porwać Cię w ramiona,nie czuć strachu ani bólu;kochasz i całować,nie okazując przy tym krzty niezrozumienia.Kochałaś  takiego drania,jakim jestem.Kochałaś to gdy szeptałem ci do ucha sprośne teksty,na kolacji u moich rodziców.Siedziałaś i próbowałaś nie dygotać,nie dać po sobie poznać,że jestem dla Ciebie ważny.Łzy smutku,łączę ze łzami szczęścia.Nie ma Cię obok mnie,nie ma problemu.Kolejne pojęcie ogólne,zrozumiesz jak zechcesz.Uderzam dłonią o ścianę,połamałem palce;ten ból jest mniejszy,niż ten który mi zadałaś.Jestem szalony,kocham cie,chcę cie,pragnę cie na każdym kroku.Wiesz dlaczego?Bo jesteś dla mnie poranną kawą,jesteś dla mnie śmiechem dziecka,buntowniczą nastolatką.Jesteś dla mnie gwiazdką na niebie,jesteś dla mnie gorącym i Szubskim oddechem,jesteś dla mnie chlebem posmarowanym masłem,jesteś dla mnie telefonem odbieranym przez sekretarkę,jesteś dla mnie jak burza w lipcu i śnieg w grudniu,jesteś dla mnie codziennością,jesteś dla mnie wszystkim.

But I still hope.

Po mojej dłoni spływa krew;ta czysta,nie taka jak twoja.Nadal mam nadzieję,stojąc pod księgarnią,że z niej wyjdziesz.Stojąc pod restauracją,nadal mam nadzieję,że zaraz staniesz w drzwiach i powiesz,ze to wszystko głupi żart.Było nam tak dobrze,kurwa było pięknie.
Ruda przychodzi codziennie i wpycha we mnie gofra z bitą śmietaną,ale ja nie chce.Jedną osoba,która osładzała mi życie była Hermiona.Jedyną osobą,którą kochałem prawdziwie była Hermiona.Jedyną osobą,która potrafiła przebić się przez moją barierę była Hermiona.Była,bo dzisiaj już jej nie ma.Idzie przez korytarz z nowym nazwiskiem,patrzy w moje oczy i woła o pomoc.Odwracam się na pięcie,luzuje krawat i obiecuję sobie,że dzisiaj jest ostatni dzień starego życia.

pisane pod wpływem silnych emocji.