Strony

niedziela, 9 czerwca 2013

Pomóż mi/cz.2

 Dla Edge za jej pomysł i miłe rozmowy na gadu :)
 Dla Florence za nasze rozmowy kicia :)

Z drzewa spadły pierwsze liście,a jesienny wiatr otulał twarze uczniów,którzy pierwszego października udali się do wioski.Każdy z nich chciał koniecznie udać się do Fred'a i Georg'a,aby zakupić zaczarowane fasolki czy po prostu czekoladowe żaby.Niektórzy mieli większe ambicje i zamiast dowcipów,wybrali księgarnie.Taką osobą była Hermiona,która niechętnie była nastawiona do wyjścia ze swojej sypialni.Z miną cierpiętnicy,snuła się pomiędzy regałami szukając czegoś ciekawego.Ostatnimi czasy jej stan poprawił się,ale nie na tyle,żeby skakać ze szczęścia.Odgarnęła ręką zabłąkany kosmyk włosów,który wypadał z luźnego koka.Na nosie miała czarne okulary,które nosiła aby zakryć sińce pod oczami.Westchnęła cicho i z powrotem schowała ręce do jesiennej kurtki,którą znalazła w jednym kartonie w Pokoju Życzeń.Była w kolorze granatu zakończona ściągaczami,które podkreślały chude ręce dziewczyny.Skrzywiła się lekko,kiedy napotkała wzrokiem Malfoy'a.Od momentu,w którym poprosiła o pomoc,unikała chłopaka szerokim łukiem.Tak bardzo nie chciała z nim rozmawiać,tym bardziej go widzieć.Kiedy on zjawiał się w Wielkiej Sali,ona z niej wychodziła.Na lekcji Eliksirów nie reagowała na jego zaczepki,liściki czy nawet ciche lamenty.
Odwróciła wzrok i niczym rozjuszona kotka,zaczęła szybkim krokiem kierować się ku wyjściu.Przez chwile myślała,że od nadmiaru adrenaliny,serce wyskoczy jej z piersi i końcem końców,jej niema prośba się spełni.Jednak nawet Hermiona nie chciała umierać w księgarni.
-Mam Cię-usłyszała triumfalny głos Malfoy'a,tuż nad jej uchem.Napięła mięśnie,kiedy poczuła jak łapie ją za nadgarstek.Uczucia związały się w jeden,ciasny supeł zaciskając się w jej brzuchu.Nie lubiła,kiedy ktoś ją dotykał,bała się.
-Przepraszam,Granger-zaczął wiedząc,że dziewczyna nie odezwie się pierwsza-Ale może zaprzestałabyś tego nadmiernego ignorowania mojej szanownej osoby?-spytał,siląc się na uprzejmy ton głosu.
-Szanowny Ślizgonie-mruknęła-Może taka nieszczęśliwa dama,jaką jestem,nie chce z Tobą rozmawiać?
-Niechaj Szanowna dama zrozumie,iż jeśli Draco Malfoy sobie coś postanowi,to dąży do tego,więc jeśli nieszczęśliwa dama nie weźmie zaraz swojego tyłka w obroty,to skończy się to źle-wycedził,akcentują każde słowo po kolei.Był zły na Gryfonkę i wcale nie zamierzał się z tym kryć.
-Boli-syknęła,spoglądając na swój uwięziony nadgarstek.Blondyn wypuścił powietrze z głośnym świstem i puścił Hermionę.Nadmiar emocji,które się w nim znajdowały chciały za wszelką cenę znaleźć ujście.Młody miliarder wziął kilka głębokich wdechów,po czym dokładnie zilustrował swoją kompankę.Stała nieruchomo,a jej oczy utkwione były w jego marynarce.Zaśmiał się w duchu,gdy zobaczył jej kurtkę,która ewidentnie była na nią za duża.
-Koniec oglądania,wychodzimy-powiedział głosem niewnoszącym sprzeciwu.Zrezygnowana Hermiona zaczęła stawiać pierwsze kroki,kiedy zobaczyła przy kasie rudą czuprynę,przystanęła na moment.Ron wraz z Alice stali i czekali,aż staruszka za kasą wyda im resztę.Uśmiechnęła się w duchu widząc,jak jej przyjaciel mierzwi włosy swojej drugiej połówce,a ona rumieni się na ten gest.W głębi duszy cieszyła się na ten zbieg okoliczności,jednak postanowiła ruszyć dalej,wiedząc,że nie da rady powiedzieć parze czegoś miłego.Nie chciała ranić Ron za żadne skarby.
**
-Nie-zaśmiał się ponuro Draco,rozkładając się wygodnie na jednej z kanap przy fortepianie.Przyprowadził Hermionę w to miejsce,zauważając,że tylko tutaj jest spokojniejsza.
-Dlaczego?-spytała po raz kolejny,uparcie wyczekując odpowiedzi.Draco westchnął zdając sobie sprawę,że mimo depresji,dziewczyna zachowała swój upór.
-Zamknij się,Twoje marudzenie tylko mnie drażni-mruknął cicho i zamknął oczy,rozkoszując się chwilową ciszą.
-Opowiedz mi coś o sobie-poprosiła ostrożnie Hermiona,skubiąc paznokcie.Miała mętlik w głowie i sama już nie wiedziała czy może czuć się bezpiecznie w towarzystwie Ślizgona.Był nieobliczalny,tak samo jak jego Ojciec.Skąd mogła mieć pewność,że nic jej nie zrobi?Do oczu napłynęły jej łzy,które za wszelką cenę chciała ukryć.Nie może pozwolić sobie na kolejny atak,musiała być silna.
-Nie lubię piwa kremowego-powiedział cicho,zaskakując Hermionę.Siedział i wpatrywał się w szary sufit,jak w piękne malowidło.Dziewczyna nie odezwała się,nie chcąc przerywać jego obecnego stanu.
-Lubię Pansy,jest mądra-mruknął, wzruszając ramionami-Nigdy nie dostałem prezentu na urodziny od rodziców-szepnął,marszcząc brwi-Są za dwa dni.
Spojrzał na Hermionę,a w jej oczach dostrzegł zrozumienie.Otrząsnął się z chwilowego letargu i na nowo przybrał maskę obojętności.Przed nikim się nie otwierał,tym bardziej nie chciał tego zrobić przed Granger.
-Lubię koty-wypaliła po chwili-Są inteligentne.
-Gdzie podziałaś swojego krzyworyja?-spytał ironicznie,a rany na sercu dziewczyny na nowo się otworzyły.
-Nie żyje-wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-Starość nie radość-powiedział obojętnie-To chyba mugolskie powiedzenie,prawda?
-To,że Twoja wrażliwość uczuciowa mieści się w łyżeczce od herbaty nie świadczy o tym,że wszyscy są tak upośledzeni,Malfoy-syknęła w odpowiedzi Hermiona,mrużąc swoje opuchnięte oczy.
-Wraca stara Granger,czy mam omamy?-spytał retorycznie,uśmiechając się ironicznie.
-Zdaję mi się,że to wcześniej wspomniane upośledzenie-odpowiedziała mu łamiącym się głosem.Zdusiła w sobie jęk bezradności.Kilka niepotrzebnych słów,a ona poczuła się się okropnie.Dobre dwadzieścia minut zajęło jej odgonienie od siebie złych myśli,skupiając się na jednej rzeczy.Pociągnęła nosem i spojrzała na niewzruszonego Ślizgona.
-Malfoy,co trzymasz w marynarce?-zapytała,po czym skinęła głową na jego kieszonkę z której wystawała zaokrąglona końcówka tajemniczego przedmiotu.
-Scyzoryk,Granger-powiedział spokojnie i z błyskiem w oku,wyjął go z kieszeni.Był w kolorze zielonym ze srebrnymi wstawkami,zaś po wewnętrznej stronie widniał wyżłobiony napis.Szatynka odchyliła głowę,by móc go przeczytać,jednak chłopak zakrył napis ręką.Hermiona ze zrezygnowaniem spojrzała w jego oczy,domyślając się że owy przedmiot musi być oczkiem w głowie Blondyna.
-Dostałem go od dziadka-powiedział zamyślony,okręcając go w palcach.Jego oczy pociemniały,a dziki błysk ogarnął jego spojrzenie.Wydawał się niebezpieczny,a szaleńczy wzrok utwierdzał Hermionę w przekonaniu,że jest nieobliczalny.
-Draco...-szepnęła,odwracając wzrok.W pewnej chwili chłopak nie wiedział o co jej chodzi,więc nadal bawił się swoją zabawką,lecz gdy po dziesięciu minutach spostrzegł,iż Hermiona uporczywie wpatruje się w nicość,złożył scyzoryk i schował do kieszeni.Zmarszczył nos,widząc,jak dziewczyna wypuszcza powietrze i przymyka oczy.Musiała minąć chwila,zanim arystokrata doszedł do rozwiązania absurdalnego zachowania Gryfonki.
-Boisz się mnie?-spytał z nutką kpiny.
Hermiona przeniosła wzrok na niego,zaś swoją lewą ręką odgarnęła włosy do tyły.Kiwnęła twierdząco głową.
-Nic Ci nie zrobię-powiedział szybko-Nie krzywdzę kobiet,Granger.
-Jaką mogę mieć pewność?Jeden kat mi wystarczy-wyszeptała,połykając słone łzy.Ciepło wypełniło serce blondyna rozmrażając je do końca.Rysy jego twarzy złagodniały,a maska zniknęła.
-Granger,powiedz mi wszystko-poprosił ją mimo,że jego wiedza i tak była wystarczająca.Hermiona złamała się i z głośnym szlochem,zaczęła wyrzucać z siebie każde uczucie,każdą słabość i każdy problem.Draco tak jak poprzednio,po kilku zdaniach opowieści miał dość.Krew w jego organizmie buzowała,a chęć mordu osiągnęła apogeum.Swoje uczucia oraz czyny trzymał w ryzach,nie chciał jej spłoszyć,tym bardziej że mu zaufała.
-Odprowadzisz....mnie..do mojej sypialni?-zapytała cicho-Wiem...tam będzie Ginny i ...Ona..Ona ..-nie dokończyła,gdyż jej głośny płacz odbił się echem po pomieszczeniu.
**
Do godziny wieczornej siedzieli w Pokoju Życzeń i słuchali siebie nawzajem.On chłonął informacje o niej,o jej problemach,o życiu.Ona słuchała jego sarkastycznych powiedzonek,głupich tekstów,które nie raz tego wieczoru doprowadzały ją do płaczu.Minęła godzina 22,a Hermiona zasnęła na sofie,szczelnie otulając się swoją kurtką.Draco,który lubił obserwować ludzi,skupił się na małej Gryfonce.Podziwiał jej usta,jej oczy,jej uszy,jej zadarty nos.Nie była nadzwyczaj piękna,urokliwa czy seksowna.Była inna niż wszystkie uczennice w Hogwarcie.Nie ociekała kiczem,nie była idiotką,a jej oczy zdradzały głęboko skryte uczucia.Chłopak westchnął cicho i bardzo delikatnie podniósł ją z kanapy.Przeraził się w duchu czując,że dziewczyna waży mniej niż piórko.W głębi duchu obiecał sobie,że nawiedzi jej przyjaciółkę i nieźle ją opieprzy.
Przeszedł odpowiedni korytarz,skręcił w lewo i czubkiem swojego buta,stuknął kilka razy w drzwi.W duchu modlił się,aby dziewczyna nie obudziła się akurat teraz,gdyż skończyłoby się to kolejny atakiem.
Drzwi od dormitorium otworzyły się,a w nich stanęła uśmiechnięta od ucha do ucha,Ginny.
Bez słowa wyminął dziewczynę i żwawym krokiem udał się do mahoniowych drzwi po lewej stronie.
-Hasło?-warknął pod nosem,nie zaszczycając spojrzeniem pozostałych osób w pomieszczeniu.

-Czekoladowe landrynki-odpowiedział Blaise,bacznie przyglądając się swojemu przyjacielowi.Pchnął drzwi i po chwili znalazł się w królestwie szatynki.Podszedł do wielkiego łoża,które znajdowało się po prawej stronie,tuż obok małej drewnianej szafki.Ułożył dziewczynę,po czym przykrył ją kołdrą w kolorze butelkowej zieleni.Westchnął cicho rozglądając się po pomieszczeniu.
Ściany koloru pudrowego różu,kontrastowały się z drewnianymi dodatkami.Na przeciw łóżka stała szafa,zaś obok niej małe szafki na których porozrzucane były rzeczy dziewczyny.Pod oknem stała mała sofa,która była pokryta poduszkami w krztałcie serca.Draco skrzywił się niezacznie i przeczesując swoje blond włosy,skierował się ku drzwiom.
Zacisnął pięść widząc,jak jego najlepszy przyjaciel leży wraz z Weasley na jednej kanapie.
-Widzę,że dobrze się bawicie-syknął w ich stronę,opanowując swój gniew.
-Widzę,że Ty również nie próżnowałeś-odpowiedział mu tym samym Blaise-Co jej zrobiłeś?
-Z racji tego,że przepłakała dobrych kilka godzin,nie zdążyłem zrobić nic-warknął,po czym spojrzał na Ginny mrużąc oczy-Fatalna z Ciebie przyjaciółka,Weasley.
Dziewczyna spuściła wzrok,nerwowo skubiąc paznokcie.Cały dzień spędziła z Blaisem i ani razu nie pomyślała o Hermionie.Pociągnęła nosem,czując jak pierwsze słone łzy spływają jej po policzku.Usłyszała ciche prychnięcie,a po chwili trzask zamykanych drzwi.
-On ma rację-szepnęła do Blaise'a- Ja muszę z nią być.
-Nie przejmuj się tym imbecylem,Ginny- powiedział spokojnie chłopak,przygarniając kruche ciałko dziewczyny w swoje ramiona-Nie płacz,maleńka.
**
Cisnął butelką o ścianę,a jego krzyk wypełnił pomieszczenie odbijając się echem pomiędzy murami zamku.Był bezradny,czuł się jak małe dziecko,któremu umarła złota rybka.Emocje zalały jego umysł,a on za wszelką cenę chciał się ich pozbyć.Kolejna butelka,którą opróżnił upadła na podłogę,rozbijając się z głośnym brzdękiem.Tak bardzo potrzebował zrozumienia,które dzisiaj zobaczył w oczach dziewczyny.Był wobec niej bezradny.Nie umiał jej pomóc,chociaż tak bardzo tego pragnął.Czuł się bezużyteczny,a całą winę zrzucił na swojego pieprzonego Ojca.Maniak czystości krwi, uwielbiający dawać bolesne lekcje przetrwania własnemu synowi.Prychnął pod nosem stwierdzając,że był tylko zabawką w ręku Ojca.Gdyby kazano mu go zabić,bez mrugnięcia oka zrobiłby to.Zacisnął zęby,a z jego oczu poleciały pierwsze łzy bezsilności.Tak bardzo chciałby być normalny.Tak bardzo pragnął mieć kochającą rodzinę,że byłby w stanie oddać za to cały swój majątek.Pod maską obojętności krył się chłopak,który cierpiał.Bał się,że jego próżność ułożyła mu drogę do samotnej śmierci.
-Kurwa-warknął i otarł łzy z policzków.Nikt nie wiedział,że Draco Malfoy tak na prawdę kochał koty.Nikt nie wiedział,że Draco Malfoy jest uzależniony od alkoholu.Nikt nie wiedział,że tak na prawdę nie lubił grać w Quidditcha,jedynie przyjemność sprawiało mu latanie na miotle.Czuł się wolny,nieograniczony.Uśmiechnął się lekko na samo wspomnienie jego pierwszej miotły.Używana przez jego dziadka,który był dobrym człowiekiem.Zmarł kiedy chłopak miał siedem lat,akurat na jego urodzinach.Nie mógł nazwać tego przypadkiem,ani naturalną śmiercią.Otruli go,a potem z zimną krwią patrzyli,jak odchodzi.
Ślizgon uderzył pięścią w ścianę,a z jego kłykci popłynęła stróżka krwi.Zamknął oczy pozwalając,aby jego oddech się uspokoił.Zmarszczył brwi,kiedy do jego uszu doszedł cichy syk,a niebieskie światełko rozbłysło po pomieszczeniu.Spojrzał na swoją kieszeń,gdzie zawsze chował scyzoryk.Zawahał się przez moment,jednak już po chwili trzymał przedmiot w ręku.Ze skupieniem przyjrzał mu się uważnie,na nowo ilustrując napis.Słowa mieniły się na każdy kolor,a cichy syk,był głosem dziadka.
-Ne timeas a facie verborum.
Zdezorientowany Draco powtarzał w myślach słowa dziadka,próbując je przetłumaczyć.Przetarł wolną dłonią czoło,przypominając sobie podstawy łaciny.Pokręcił głową,kiedy zdał sobie sprawę,że owy napis to motto starca.Bił się z myślami,nie do końca rozumiejąc przesłanie.
Tak bardzo zatracił się w myśleniu,że dopiero po chwili zdał sobie sprawę,że nadal stoi pod kruszącą się już ścianą.Z nieodgadnioną miną,przyparł ostrze noża do ściany i mocnymi ruchami zaczął w niej rzeźbić.Z każdą sekundą jego postawa ulegała zmianie.Walczył z samym sobą,uporczywie powstrzymując łzy.Nadal był bezsilny,a krwawiąca ręka skutecznie utrudniała mu pracę.
Chuchnął,a pył osiadł na jego czarnej koszuli.Odrzucił scyzoryk w pobliski kąt i chwiejnym krokiem,odsunął się od ściany.Pociągnął nosem i nakładając swoją maskę,szybkim krokiem wyszedł z Pokoju Życzeń.Rozluźniając swój krawat, szedł przez lochy uważając aby nikogo nie spotkać.Wszedł do Pokoju Wspólnego,po czym oparł się rękoma o kominek,oddychając głeboko.Powtarzał sobie w myślach chore słowa Ojca,które zawsze doprowadzały go do porządku.
-kurwa-warknął po raz kolejny,kiedy nic mu nie pomagało,a chęć rozpłakania się wzrosła do maksimum.Odwrócił się na pięcie z chęcią rzucenia się na pobliską kanapę,jednak jego plan pokrzyżowała mu Pansy.Stała przed nim,a jej duże zielone oczy wpatrywały się w blondyna ze współczuciem.Włosy miała roztrzepane,a na sobie jedynie koszulkę samego arystokraty.Zadrgały mu wargi,a w kącikach oczu zgromadziły się łzy.Kolejna wojna,którą toczył odbywała się w jego sercu.Bał się dopuścić kogokolwiek do swojego prawdziwego oblicza.Bał się odrzucenia.
Pansy z cierpliwością czekała na ruch chłopaka.Długo czekała na ten moment w którym blondyn się złamie i pokaże jakiekolwiek emocje.Kochała go jak brata,a przecież bliskim nie pozwala się cierpieć,prawda?
Draco wstrzymał oddech i jednym powolnym ruchem zbliżył się do Ślizgonki,po czym wtulił się w nią,jak małe dziecko.
-Wkopałeś się,Smoku-szepnęła mu do ucha dziewczyna,mocniej go przytulając.
**
Gwałtownie się podniosła,obudzona głośnym hukiem.Krople deszczu spadały na parapet,a błyskawice przecinały ciemne niebo.Szatynka wzięła głęboki wdech i spojrzała na zegarek.Była siódma rano.Przetarła ręką oczy,przypominając sobie poprzedni wieczór.Westchnęła,gdy stwierdziła,że popełniła kolejny błąd w swoim popieprzonym życiu.Zastanawiała się,dlaczego mu zaufała?Pokręciła głową,jakby chciała wyrzucić wszystkie złe myśli.Wstała i podchodząc do szafy,wyciągnęła z niej parę jeansów i biały sweter.Wzięła szybki prysznic,po czym związała włosy w niechlujną kitkę.Schowała ręce do kieszeni i opuściła sypialnię,wchodząc do Pokoju Wspólnego.Stanęła i spojrzała na swojego współlokatora,który krążył po pomieszczeniu.
-Wszystko dobrze?-spytała,bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak,wszystko dobrze-mruknął bez przekonania- Ginny zaraz tu będzie.
Szatynka skinęła tylko głową i nie czekając na swoją przyjaciółkę,wyszła z dormitorium.
-Hermiona- usłyszała,gdy znalazła się przy wejściu do Wielkiej Sali.Odwróciła się i ujrzała Ron'a.Przyglądał się jej z uśmiechem na ustach.
-Cześć,Ron-przywitała się-Zjemy razem śniadanie?
-Nie mogę,umówiłem się z Alice-wyjaśnił-Chciałem spytać czy u Ciebie jest lepiej?
-Troszeczkę-mruknęła zgodnie z prawdą-Przepraszam,jestem głodna.Pozdrów Alice.
-Nie ma sprawy-powiedział i ucałował dziewczynę w czoło-Trzymaj się,okej?
Szatynka skinęła tylko głową i weszła do Wielkiej Sali.Ze spuszczoną głową usiadła obok Nevilla,który wertował strony grubej księgi.Nałożyła na talerz łyżkę sałaty i z wielką niechęcią zaczęła konsumować swoje śniadanie.Pomiędzy przerwami w jedzeniu,obserwowała schodzących się uczniów.Cho i Harry wraz ze świtą ludzi,szli dumnie na przodzie nie zaszczycając Hermiony ani jednym.Prychnęła cicho pod nosem,wyobrażając sobie ich wesele.Z głośnym westchnięciem do sali wszedł Draco,a tuż za nim Pansy.Obydwoje wyglądali na zmęczonych,zaś tylko oczy Dracona były podkrążone.Hermiona zmarszczyła brwi kiedy stwierdziła,że zawsze miała takie sińce kiedy przepłakiwała całą noc.
Ich spojrzenia się spotkały,a dziewczyna wzdrygnęła się nieznacznie.Cierpienie wymalowane na twarzy chłopaka porażało swoją mocą,aż Hermiona spuściła wzrok.Oddychając spazmatycznie,szybkim krokiem wyszła z sali i opuszczając pierwszą lekcję,udała się do Pokoju Życzeń.Stanęła przy jednej z pułek,aby uspokoić swój oddech.W myślach powstarzała kojące słowa Ginny,które niewątpliwie jej pomagały.Podnosząc wzrok zauważyła,jak pomiędzy butelkami mieni się jakiś przedmiot.Przeszła kawałek i kucnęła,wstrzymując oddech.Na marynarce leżał scyzoryk,należący do Ślizgona.Obkręciła go kilka razy w dłoni,odszukując tego,czego nie udało jej się zobaczyć ostatnim razem.
Nie bój się słów-Widniał napis,który niewątpliwie miał drugie dno.Kierowana instynktem spojrzała na przeciwległą ścianę,a jej oczom ukazał się napis.Nie miała ani jednej wątpliwości,że twórcą był sam Malfoy.
 

Magia nie zmienia zbytnio świata.Właściwe jeszcze bardziej go komplikuje.
 

Przeczytała napis jeszcze raz,po czym podeszła do ściany i nie wahając się ani chwili dłużej,zaczęła kaligrafować odpowiedź.
Wiedziała,że prędzej czy później wiadomość zostanie przeczytania.W głębi duszy czuła,że robi dobrze.Kierowana Gryfońską naturą,chciała pomóc chłopakowi.Zadawała sobie tylko jedno pytanie.Czy jest na o gotowa?

**
-Idź pograć-polecił mu Blaise,który miał serdecznie dość humoru swojego przyjaciela.Nie był skory do rozmowy,a w jego sypialni została już tylko jedna szklanka.
-Masz rację-powiedział cierpko-Miłej zabawy z Wiewiórą,przyjacielu-dodał i nie oglądając się za siebie,wyszedł z dormitorium po drodze mijając Ginny.Posłał jej ironiczny uśmiech,który wywołał dreszcze na ciele dziewczyny.Schował ręce do kieszeni i udał się w kierunku swojego azylu.Nie chciał grać na fortepianie,ale bardziej nie chciał oglądać komedii romantycznej w wykonaniu Blaise'a i Ginny.Zastanawiał się dlaczego jego małe oczko w głowie,którym była sama Hermiona Granger,nie przyszła na eliksiry.Lubiła te lekcje,angażowała się w każdy eliksir,który musieli przygotować w parach,więc czemu jej nie było?Przeczesał ręką włosy,stwierdzając,że jest totalnym idiotą.Rozejrzał się po korytarzu i na swojej drodze napotkał znajomą osobę,czyli samą Gryfonkę.Dziewczyna stała i rozglądała się na boki z kamienną twarzą.W ręku trzymała czarną marynarkę,która niewątpliwie należała do niego samego.
-Nie rusza się nieswoich rzeczy,Granger-powiedział ostro,po czym wyciągnął rękę w jej stronę.Niezrażona tonem głosu dziewczyna podała mu jego własność,przelotnie patrząc w jego błękitne oczy.
-Trzeba lepiej pilnować rzeczy,Malfoy- odpowiedziała mu spokojnie,po czym odwróciła się na pięcie i odeszła zostawiając chłopaka samego.
**
Siedział na sofie i bacznie przyglądał się ścianie na której wczoraj wyładował swoje emocje.Nie musiał myśleć zbyt długo nad osobą,która mu odpisała.Ten mały zakątek,był ich wspólnym azylem do którego nie wpuszczali nikogo,poza sobą.W tym miejscu toczyła się własna historia,która niewątpliwie była dramatem.Zastanawiał się nad słowami Granger.Społeczeństwo magiczne dzieliło się na dobrych i złych,rodów czystej krwi oraz zdrajców.Draco Malfoy niewątpliwie był czystokrwistym osobnikiem społeczności magicznej.Tylko co z tego,jeśli i tak należał do grupy złych?Od dzieciństwa wpajano mu,że jest najlepszy,a szlamy trzeba tępić.Nauczono go maskować emocje,a brak miłości czy zrozumienia było na porządku dziennym.Skrzywił się nieznacznie,przypominając sobie lekcje tortur u samej ciotki Belli.Jej śmiech odbijał się echem po jego głowie,rozdrapując zaschnięte rany.Tępe zafascynowanie Czarnym Panem zaślepiło jej uczucia oraz zdrowy rozsądek.Ona wybrała tą złą drogę,a chłopak nadal stał na rozdrożu.Przeczesał swoje włosy,zdając sobie sprawę ze swojego ukrytego pragnienia.Chciał aby ktoś mu wskazał kierunek,aby zapalił światło i pomógł mu przejść przez drogę usypaną kamieniami.Nie był zły,był zagubiony.
Odstawił szklankę na stolik i podchodząc do ściany,ostatni raz przeczytał malutki napis tuż pod jego kaligrafią.


Nie wierzę,że ktokolwiek urodził się złym.

Uśmiechnął i wyjął z kieszeni scyzoryk,po czym na nowo zaczął rzeźbić.
**
Minął kolejny tydzień,a Hermiona wraz z Draco zaczęli się uśmiechać.Przełamali w sobie bariery niemożliwego,które nieświadomie ściągało ich na dno.Konwersacja,którą prowadzili na ścianie,przybrała inny tor niż myśleli.Hermiona,która zwykła przesiadywać w Pokoju Życzeń po zachodzie słońca,niezwykle emocjonalnie przybierała wagę do tego co Ślizgon jej odpisywał.Czuła dziwny ucisk w brzuchu,który nie był bolesny.Ona po prostu się cieszyła.
Draco,który nie był przyzwyczajony przesiadywać w Pokoju Życzeń w godzinach porannych,wybrał noc.Jego odwieczna przyjaciółka whisky towarzyszyła mu wytrwale,pomagając przełamać barierę.Słowa szatynki działały na niego kojąco.Czytał je z niedowierzaniem oraz pewną rezerwą,która nadal siedziała głęboko w nim.
Idąc korytarzem posyłali sobie spojrzenia,które tylko oni rozumieli.Potrzebowali siebie nawzajem.On był uzależniony od jej ciepłych oczu,zaś ona od jego szczerego uśmiechu,który widziała dwa razy w życiu.Potrzebowali bliskości,którą nawzajem sobie darowali.Przypadkowe otarcia lub styknięcia dłońmi odbywały się na porządku dziennym.Ich przyjaciele z niedowierzaniem patrzyli na każdy ich ruch,gest czy po prostu uśmiech.Nie byli gotowi na nic,nie chcieli poważnych słów oraz przesłodzonych komplementów.Chcieli tylko zrozumienia.
**
Grudniowy poranek powitał uczniów pierwszym śniegiem.Biały puch okrył gałęzie drzew,nadając im magii,której nie brak było w Hogwarcie.Pomimo mrozu,który panował na dworze,uczniowie postanowili zrobić małą wojnę na śnieżki,ulepić bałwana czy po prostu zrobić aniołka.Magię nadchodzących świąt można było wyczuć już na korytarzu,gdzie Irytek podśpiewywał cicho kolędy.W taki sam nastrój wpadła Hermiona,która miała na sobie gruby sweter z dwoma reniferami dopasowany do czarnych spodni.Ze skupieniem zajadała rogalika z marmoladą,przyglądając się swojej najlepszej przyjaciółce.
-Ginny,słonko-zaczęła z kpiącym uśmiechem-Nie wiedziałam,że herbatę można słodzić solą,brawo.
Ruda zaczerwieniła się,odsuwając od siebie kubek z płynem.Hermiona pokręciła głową i dalej delektowała się swoim rogalikiem.
**
Spotkali się przed wejściem do Pokoju Życzeń.Wyglądali beztrosko,jednak emocje siedzące w nich samych sięgały zenitu..
Przeszli przez pole gratów i obydwoje stanęli przed ich wspólną ścianą.Przeczytali ich całą konwersację,uśmiechając się przy tym lekko.Przekroczyli barierę,razem.
Draco wyciągnął scyzoryk i nie patrząc na dziewczynę,podszedł do ściany szukając wolnego miejsca.Znalazła je na samym środku,po czym zaczął pisać.Minęło dziesięć minut,a chłopak powrócił na miejsce,podając przedmiot Hermionie.Z bladym uśmiechem przeczytała napis.


Przeznaczenie,które mamy,jest przeznaczeniem,którym jesteśmy.

Przyłożyła ostrze do ściany i małymi literkami,zaczęła wypełniać wolne miejsce.Odsunęła się od swojego dzieła,oddając scyzoryk jego właścicielowi.Blondyn przejechał palcem po dłoni Hermiony,uśmiechając się blado.
Podszedł do ściany,czytając odpowiedź.


Co tak naprawdę jeden potępiony może przekazać drugiej potępionej istocie?

Chłopak zaśmiał się pod nosem,kaligrafując swoją odpowiedź.
Odsunął się,patrząc Hermionie w oczy.Dziewczyna przejechała palcem po jego policzku,po czym zabrała mu scyzoryk z ręki.Pokręciła z niedowierzaniem głową,czytając napis.


Nie można wcisnąć z powrotem pasty do tubki.

Chuchnęła,a pył osadził się na jej twarzy.Odkaszlnęła i przetarła oczy rękawem,odwracając się do chłopaka.Bez słowa podała mu scyzoryk,nadal oczyszczając swoją twarz.
Przeczytał jej odpowiedź,a w jego umyśle nastała potężna burza.Bił się z emocjami,które od dawna w nim zalegały.


Jesteśmy popieprzeni,Draco.

Westchnął głośno,zdając sobie sprawę z tego co czyni.Pełen obaw w nadziei o odrzucenie,zaczął powoli pisać.Skończył,ale nadal wpatrywał się w swoje dzieło.
-Podejdź tu,Granger-poprosił łagodnie.Niepewna dziewczyna podeszła do niego,po czym przeczytała napis.


Jest nadzieja dla nas,wbrew nam?

Niewypowiedziane pytanie,uderzyło Hermionie prosto w serce.Od kilku dni zmagała się z irytującym ją uczuciem,którym była miłość.Spuściła głowę,a po jej policzkach spłynęły słone łzy.Kochała go takim jaki jest.Każdy jego ruch przepełniony gracją,działał na nią tak samo.Każdy dotyk sprawiał jej przyjemność.Kochała jego spojrzenie,jego szyję,jego malinowe usta,jego ręce.
Wzięła głęboki wdech,zabierając z jego ręki scyzoryk.


Twój uśmiech nie sprawi,że świat zmieni się na lepsze,ale może sprawić,że mój mały świat nabierze kolorów.

Odsunęła się i oddała scyzoryk jego właścicielowi.Ich spojrzenia się spotkały,a oni utonęli w oceanie spokoju.Pomogła mu wybrać drogę,oświetlając ją lampkami.Złapała go za rękę i przeprowadziła przez kamienną drogę.
Pomógł jej odnaleźć drogę w wielkim labiryncie wspomnień.Oswoił przeciwności losu,aby delektować się jej spokojem.
-Dziękuję-szepnęła dziewczyna,łapiąc go za rękę.Pociągnęła nosem,po czym złączyła ich palcem w jedność.
Usłyszała ciche westchnięcie chłopaka i zmielone przekleństwo,po czym poczuła wargi blondyna na jej własnych.Mruknęła zaskoczona,kładąc swoją dłoń na jego policzku.Magiczna chwila trwała zaledwie kilka sekund przez,które obydwoje poczuli się wolni.Dziewczyna oparła swoje czoło o brodę blondyna,cicho chichocząc.
-Co my wyrabiamy,Granger?-spytał ją chłopak,odsuwając od siebie.Przejechał palcem po jej pełnych wargach,które wygięły się w szczerym uśmiechu.
-Nie wiem,Malfoy-szepnęła-Ale mi się podoba.
Pokręcił głową z niedowierzaniem i przytulił dziewczynę czując,że w swoich ramionach trzyma swój mały świat.


Proszę bardzo.
Nie podoba mi się,zastanawiam się czy nie usunąć i napisać od nowa.
Wszystko jest beznadziejne,przepraszam za opóźnienie.
Do napisania,nie wiem kiedy coś dodam.Nie liczcie na nic prędko.
Wasza skacowana Caroline.
Przepraszam za błędy,poprawię jutro.

9 komentarzy:

  1. Haha kicia nasze rozmowy to przyjemnosc :) A za kacyk mozesz winic tylko siebie :)
    I znow kopalnia emocji - uzalezniam sie od tego powoli. Bezradnosc, samotnosc, brak zrozumienia, cierpienie - opisujesz to tak perfekcyjnie, az oczy mi sie zaszklily. Nie pamietam, ktora to juz wersja, ale wyszla piekna. Nie zmieniaj nic- te slowa wydaja sie bardzo prawdziwe - nic sztucznego, nic na sile - i to wlasnie ich urok.
    Ta historia jest wyjatkowa - bohaterzy niepodobni do zadnych innych, z problemami, jakie ma wiekszosc z nas - niewiele osob o tym mowi, a szkoda - Tobie wyszlo cudownie. Milosc rodzaca sie w bolach, ale moze dla tego bedzie bardziej doceniona? Wybralas piekne cytaty :)
    Ich rozmowy byly zabawne i ze szczypta magii :)
    Wydaje mi sie, ze duzo tutaj Ciebie - mam racje?
    Buziaki
    Florence

    OdpowiedzUsuń
  2. JEEEEEJUUUU!!!! Jak możesz gadać takie głupoty?! To jest świetne, boskie, cudowne, idealne <3 Cieszę się, że udało ci się wykorzystać ten mój chory pomysł ze scyzorykiem. Nie dziwię się, że wstawiłaś tę część dopiero teraz,bo jest idealna i na pewno wymagała wiele pracy. Każde słowo jest dobrane, każdy cytat. Wiele rzeczy ukuło mnie w serce, coś obudziło :) Dziękuję :* Naprawdę mi się spodobało. Każdy akapit ma coś w sobie. I ta furia Draco, płacz, bezradność, smutek... Później radość,gdy się mijają, przelotne spojrzenia... Ach... Skąd ja to znam... No tak...
    Dobra, nie rozczulam się :P Jest pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ emocje! Będzie ciąg dalszy? Miniaturka bardzo intrygująca, nie waż się jej kasować, bo na pewno jeszcze do niej wrócę :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czego twoje miniaturki są takie prawdziwe .... :D to jest zajebiste:D. Mam nadzieję ze szybko uda Ci się napisać coś nowego na przykład kolejny rozdział nie koniecznie miniaturka ;) no cóż po,stawiam i powodzenia we wszystkim :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam miniaturki. Im krotsze i bardziej emocjonalne tym lepiej. Mam nadzieje, ze cos tu sie jeszcze pojawi. Podobaja mi sie twoje pomysly, a takze dziekuje za komentarz u mnie.
    Ciesze sie, ze moje wypociny poprawily ci humor. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że dopiero komentuję ale ogrom nauki nie pozwalaał mi na to wcześniej.
    Od razu mówie. Zabraniam Ci usuwać tej miniaturki! Jest genialna, ot co! :D
    Jeszcze nie czytałam rozdziałów Twojego opowiadania, ale dzisiaj to zmienię :)
    To wszystko co opisujesz, jest takie prawdziwe. Czuć te emocje, ból Hermiony jak i Draco.
    Ta akcja ze scyzorykiem była świetna. Jak się do siebie stopniowo zbliżali, rzucając nieśmiałe uśmiechy.. Boskie.. Też chce tak pisać :D
    Opóźnienia? Zdarzają się każdemu i ani trochę, przynajmniej ja, nie mam Ci tego za złe ;)
    Mam jakąś cichą nadzieje, że mimo wszystko, znajdziemy ciąg dalszy opowiadania, jak i nowych miniaturek :) Jesteś w tym świetna.
    droga-do-milosci.blogspot.com

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Em, mam pytanie.
    Podobno wstawialas wcześniej rozdział 6 i mialas wstawic jeszcze raz, ale nie mogę go znaleźć :c
    Jest on tutaj gdzieś wstawiony? :)

    M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam zaszczyt zaprosić na nowy Rozdział 11 „ Trudna rola żony” na bloga: http://pokochac-lotra.blogspot.com ! Życzę przyjemnej lektury.

    OdpowiedzUsuń