Dla Edge za jej pomysł i miłe rozmowy na gadu :)
Dla Florence za nasze rozmowy kicia :)
Z drzewa spadły pierwsze liście,a jesienny wiatr otulał twarze uczniów,którzy pierwszego października udali się do wioski.Każdy z nich chciał koniecznie udać się do Fred'a i Georg'a,aby zakupić zaczarowane fasolki czy po prostu czekoladowe żaby.Niektórzy mieli większe ambicje i zamiast dowcipów,wybrali księgarnie.Taką osobą była Hermiona,która niechętnie była nastawiona do wyjścia ze swojej sypialni.Z miną cierpiętnicy,snuła się pomiędzy regałami szukając czegoś ciekawego.Ostatnimi czasy jej stan poprawił się,ale nie na tyle,żeby skakać ze szczęścia.Odgarnęła ręką zabłąkany kosmyk włosów,który wypadał z luźnego koka.Na nosie miała czarne okulary,które nosiła aby zakryć sińce pod oczami.Westchnęła cicho i z powrotem schowała ręce do jesiennej kurtki,którą znalazła w jednym kartonie w Pokoju Życzeń.Była w kolorze granatu zakończona ściągaczami,które podkreślały chude ręce dziewczyny.Skrzywiła się lekko,kiedy napotkała wzrokiem Malfoy'a.Od momentu,w którym poprosiła o pomoc,unikała chłopaka szerokim łukiem.Tak bardzo nie chciała z nim rozmawiać,tym bardziej go widzieć.Kiedy on zjawiał się w Wielkiej Sali,ona z niej wychodziła.Na lekcji Eliksirów nie reagowała na jego zaczepki,liściki czy nawet ciche lamenty.
Odwróciła wzrok i niczym rozjuszona kotka,zaczęła szybkim krokiem kierować się ku wyjściu.Przez chwile myślała,że od nadmiaru adrenaliny,serce wyskoczy jej z piersi i końcem końców,jej niema prośba się spełni.Jednak nawet Hermiona nie chciała umierać w księgarni.
-Mam Cię-usłyszała triumfalny głos Malfoy'a,tuż nad jej uchem.Napięła mięśnie,kiedy poczuła jak łapie ją za nadgarstek.Uczucia związały się w jeden,ciasny supeł zaciskając się w jej brzuchu.Nie lubiła,kiedy ktoś ją dotykał,bała się.
-Przepraszam,Granger-zaczął wiedząc,że dziewczyna nie odezwie się pierwsza-Ale może zaprzestałabyś tego nadmiernego ignorowania mojej szanownej osoby?-spytał,siląc się na uprzejmy ton głosu.
-Szanowny Ślizgonie-mruknęła-Może taka nieszczęśliwa dama,jaką jestem,nie chce z Tobą rozmawiać?
-Niechaj Szanowna dama zrozumie,iż jeśli Draco Malfoy sobie coś postanowi,to dąży do tego,więc jeśli nieszczęśliwa dama nie weźmie zaraz swojego tyłka w obroty,to skończy się to źle-wycedził,akcentują każde słowo po kolei.Był zły na Gryfonkę i wcale nie zamierzał się z tym kryć.
-Boli-syknęła,spoglądając na swój uwięziony nadgarstek.Blondyn wypuścił powietrze z głośnym świstem i puścił Hermionę.Nadmiar emocji,które się w nim znajdowały chciały za wszelką cenę znaleźć ujście.Młody miliarder wziął kilka głębokich wdechów,po czym dokładnie zilustrował swoją kompankę.Stała nieruchomo,a jej oczy utkwione były w jego marynarce.Zaśmiał się w duchu,gdy zobaczył jej kurtkę,która ewidentnie była na nią za duża.
-Koniec oglądania,wychodzimy-powiedział głosem niewnoszącym sprzeciwu.Zrezygnowana Hermiona zaczęła stawiać pierwsze kroki,kiedy zobaczyła przy kasie rudą czuprynę,przystanęła na moment.Ron wraz z Alice stali i czekali,aż staruszka za kasą wyda im resztę.Uśmiechnęła się w duchu widząc,jak jej przyjaciel mierzwi włosy swojej drugiej połówce,a ona rumieni się na ten gest.W głębi duszy cieszyła się na ten zbieg okoliczności,jednak postanowiła ruszyć dalej,wiedząc,że nie da rady powiedzieć parze czegoś miłego.Nie chciała ranić Ron za żadne skarby.
**
-Nie-zaśmiał się ponuro Draco,rozkładając się wygodnie na jednej z kanap przy fortepianie.Przyprowadził Hermionę w to miejsce,zauważając,że tylko tutaj jest spokojniejsza.
-Dlaczego?-spytała po raz kolejny,uparcie wyczekując odpowiedzi.Draco westchnął zdając sobie sprawę,że mimo depresji,dziewczyna zachowała swój upór.
-Zamknij się,Twoje marudzenie tylko mnie drażni-mruknął cicho i zamknął oczy,rozkoszując się chwilową ciszą.
-Opowiedz mi coś o sobie-poprosiła ostrożnie Hermiona,skubiąc paznokcie.Miała mętlik w głowie i sama już nie wiedziała czy może czuć się bezpiecznie w towarzystwie Ślizgona.Był nieobliczalny,tak samo jak jego Ojciec.Skąd mogła mieć pewność,że nic jej nie zrobi?Do oczu napłynęły jej łzy,które za wszelką cenę chciała ukryć.Nie może pozwolić sobie na kolejny atak,musiała być silna.
-Nie lubię piwa kremowego-powiedział cicho,zaskakując Hermionę.Siedział i wpatrywał się w szary sufit,jak w piękne malowidło.Dziewczyna nie odezwała się,nie chcąc przerywać jego obecnego stanu.
-Lubię Pansy,jest mądra-mruknął, wzruszając ramionami-Nigdy nie dostałem prezentu na urodziny od rodziców-szepnął,marszcząc brwi-Są za dwa dni.
Spojrzał na Hermionę,a w jej oczach dostrzegł zrozumienie.Otrząsnął się z chwilowego letargu i na nowo przybrał maskę obojętności.Przed nikim się nie otwierał,tym bardziej nie chciał tego zrobić przed Granger.
-Lubię koty-wypaliła po chwili-Są inteligentne.
-Gdzie podziałaś swojego krzyworyja?-spytał ironicznie,a rany na sercu dziewczyny na nowo się otworzyły.
-Nie żyje-wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-Starość nie radość-powiedział obojętnie-To chyba mugolskie powiedzenie,prawda?
-To,że Twoja wrażliwość uczuciowa mieści się w łyżeczce od herbaty nie świadczy o tym,że wszyscy są tak upośledzeni,Malfoy-syknęła w odpowiedzi Hermiona,mrużąc swoje opuchnięte oczy.
-Wraca stara Granger,czy mam omamy?-spytał retorycznie,uśmiechając się ironicznie.
-Zdaję mi się,że to wcześniej wspomniane upośledzenie-odpowiedziała mu łamiącym się głosem.Zdusiła w sobie jęk bezradności.Kilka niepotrzebnych słów,a ona poczuła się się okropnie.Dobre dwadzieścia minut zajęło jej odgonienie od siebie złych myśli,skupiając się na jednej rzeczy.Pociągnęła nosem i spojrzała na niewzruszonego Ślizgona.
-Malfoy,co trzymasz w marynarce?-zapytała,po czym skinęła głową na jego kieszonkę z której wystawała zaokrąglona końcówka tajemniczego przedmiotu.
-Scyzoryk,Granger-powiedział spokojnie i z błyskiem w oku,wyjął go z kieszeni.Był w kolorze zielonym ze srebrnymi wstawkami,zaś po wewnętrznej stronie widniał wyżłobiony napis.Szatynka odchyliła głowę,by móc go przeczytać,jednak chłopak zakrył napis ręką.Hermiona ze zrezygnowaniem spojrzała w jego oczy,domyślając się że owy przedmiot musi być oczkiem w głowie Blondyna.
-Dostałem go od dziadka-powiedział zamyślony,okręcając go w palcach.Jego oczy pociemniały,a dziki błysk ogarnął jego spojrzenie.Wydawał się niebezpieczny,a szaleńczy wzrok utwierdzał Hermionę w przekonaniu,że jest nieobliczalny.
-Draco...-szepnęła,odwracając wzrok.W pewnej chwili chłopak nie wiedział o co jej chodzi,więc nadal bawił się swoją zabawką,lecz gdy po dziesięciu minutach spostrzegł,iż Hermiona uporczywie wpatruje się w nicość,złożył scyzoryk i schował do kieszeni.Zmarszczył nos,widząc,jak dziewczyna wypuszcza powietrze i przymyka oczy.Musiała minąć chwila,zanim arystokrata doszedł do rozwiązania absurdalnego zachowania Gryfonki.
-Boisz się mnie?-spytał z nutką kpiny.
Hermiona przeniosła wzrok na niego,zaś swoją lewą ręką odgarnęła włosy do tyły.Kiwnęła twierdząco głową.
-Nic Ci nie zrobię-powiedział szybko-Nie krzywdzę kobiet,Granger.
-Jaką mogę mieć pewność?Jeden kat mi wystarczy-wyszeptała,połykając słone łzy.Ciepło wypełniło serce blondyna rozmrażając je do końca.Rysy jego twarzy złagodniały,a maska zniknęła.
-Granger,powiedz mi wszystko-poprosił ją mimo,że jego wiedza i tak była wystarczająca.Hermiona złamała się i z głośnym szlochem,zaczęła wyrzucać z siebie każde uczucie,każdą słabość i każdy problem.Draco tak jak poprzednio,po kilku zdaniach opowieści miał dość.Krew w jego organizmie buzowała,a chęć mordu osiągnęła apogeum.Swoje uczucia oraz czyny trzymał w ryzach,nie chciał jej spłoszyć,tym bardziej że mu zaufała.
-Odprowadzisz....mnie..do mojej sypialni?-zapytała cicho-Wiem...tam będzie Ginny i ...Ona..Ona ..-nie dokończyła,gdyż jej głośny płacz odbił się echem po pomieszczeniu.
**
Do godziny wieczornej siedzieli w Pokoju Życzeń i słuchali siebie nawzajem.On chłonął informacje o niej,o jej problemach,o życiu.Ona słuchała jego sarkastycznych powiedzonek,głupich tekstów,które nie raz tego wieczoru doprowadzały ją do płaczu.Minęła godzina 22,a Hermiona zasnęła na sofie,szczelnie otulając się swoją kurtką.Draco,który lubił obserwować ludzi,skupił się na małej Gryfonce.Podziwiał jej usta,jej oczy,jej uszy,jej zadarty nos.Nie była nadzwyczaj piękna,urokliwa czy seksowna.Była inna niż wszystkie uczennice w Hogwarcie.Nie ociekała kiczem,nie była idiotką,a jej oczy zdradzały głęboko skryte uczucia.Chłopak westchnął cicho i bardzo delikatnie podniósł ją z kanapy.Przeraził się w duchu czując,że dziewczyna waży mniej niż piórko.W głębi duchu obiecał sobie,że nawiedzi jej przyjaciółkę i nieźle ją opieprzy.
Przeszedł odpowiedni korytarz,skręcił w lewo i czubkiem swojego buta,stuknął kilka razy w drzwi.W duchu modlił się,aby dziewczyna nie obudziła się akurat teraz,gdyż skończyłoby się to kolejny atakiem.
Drzwi od dormitorium otworzyły się,a w nich stanęła uśmiechnięta od ucha do ucha,Ginny.
Bez słowa wyminął dziewczynę i żwawym krokiem udał się do mahoniowych drzwi po lewej stronie.
-Hasło?-warknął pod nosem,nie zaszczycając spojrzeniem pozostałych osób w pomieszczeniu.
-Czekoladowe landrynki-odpowiedział Blaise,bacznie przyglądając się
swojemu przyjacielowi.Pchnął drzwi i po chwili znalazł się w królestwie
szatynki.Podszedł do wielkiego łoża,które znajdowało się po prawej
stronie,tuż obok małej drewnianej szafki.Ułożył dziewczynę,po czym
przykrył ją kołdrą w kolorze butelkowej zieleni.Westchnął cicho
rozglądając się po pomieszczeniu.
Ściany koloru pudrowego różu,kontrastowały się z drewnianymi dodatkami.Na przeciw łóżka stała szafa,zaś obok niej małe szafki na
których porozrzucane były rzeczy dziewczyny.Pod oknem stała mała
sofa,która była pokryta poduszkami w krztałcie serca.Draco skrzywił się
niezacznie i przeczesując swoje blond włosy,skierował się ku drzwiom.
Zacisnął pięść widząc,jak jego najlepszy przyjaciel leży wraz z Weasley na jednej kanapie.
-Widzę,że dobrze się bawicie-syknął w ich stronę,opanowując swój gniew.
-Widzę,że Ty również nie próżnowałeś-odpowiedział mu tym samym Blaise-Co jej zrobiłeś?
-Z racji tego,że przepłakała dobrych kilka godzin,nie zdążyłem zrobić
nic-warknął,po czym spojrzał na Ginny mrużąc oczy-Fatalna z Ciebie
przyjaciółka,Weasley.
Dziewczyna spuściła wzrok,nerwowo skubiąc paznokcie.Cały dzień spędziła z
Blaisem i ani razu nie pomyślała o Hermionie.Pociągnęła nosem,czując
jak pierwsze słone łzy spływają jej po policzku.Usłyszała ciche
prychnięcie,a po chwili trzask zamykanych drzwi.
-On ma rację-szepnęła do Blaise'a- Ja muszę z nią być.
-Nie przejmuj się tym imbecylem,Ginny- powiedział spokojnie
chłopak,przygarniając kruche ciałko dziewczyny w swoje ramiona-Nie
płacz,maleńka.
**
Cisnął butelką o ścianę,a jego krzyk wypełnił pomieszczenie odbijając
się echem pomiędzy murami zamku.Był bezradny,czuł się jak małe
dziecko,któremu umarła złota rybka.Emocje zalały jego umysł,a on za
wszelką cenę chciał się ich pozbyć.Kolejna butelka,którą opróżnił upadła
na podłogę,rozbijając się z głośnym brzdękiem.Tak bardzo potrzebował
zrozumienia,które dzisiaj zobaczył w oczach dziewczyny.Był wobec niej
bezradny.Nie umiał jej pomóc,chociaż tak bardzo tego pragnął.Czuł się
bezużyteczny,a całą winę zrzucił na swojego pieprzonego Ojca.Maniak
czystości krwi, uwielbiający dawać bolesne lekcje przetrwania własnemu
synowi.Prychnął pod nosem stwierdzając,że był tylko zabawką w ręku
Ojca.Gdyby kazano mu go zabić,bez mrugnięcia oka zrobiłby to.Zacisnął
zęby,a z jego oczu poleciały pierwsze łzy bezsilności.Tak bardzo
chciałby być normalny.Tak bardzo pragnął mieć kochającą rodzinę,że byłby
w stanie oddać za to cały swój majątek.Pod maską obojętności krył się
chłopak,który cierpiał.Bał się,że jego próżność ułożyła mu drogę do
samotnej śmierci.
-Kurwa-warknął i otarł łzy z policzków.Nikt nie wiedział,że Draco Malfoy
tak na prawdę kochał koty.Nikt nie wiedział,że Draco Malfoy jest
uzależniony od alkoholu.Nikt nie wiedział,że tak na prawdę nie lubił
grać w Quidditcha,jedynie przyjemność sprawiało mu latanie na
miotle.Czuł się wolny,nieograniczony.Uśmiechnął się lekko na samo
wspomnienie jego pierwszej miotły.Używana przez jego dziadka,który był
dobrym człowiekiem.Zmarł kiedy chłopak miał siedem lat,akurat na jego
urodzinach.Nie mógł nazwać tego przypadkiem,ani naturalną
śmiercią.Otruli go,a potem z zimną krwią patrzyli,jak odchodzi.
Ślizgon uderzył pięścią w ścianę,a z jego kłykci popłynęła stróżka
krwi.Zamknął oczy pozwalając,aby jego oddech się uspokoił.Zmarszczył
brwi,kiedy do jego uszu doszedł cichy syk,a niebieskie światełko
rozbłysło po pomieszczeniu.Spojrzał na swoją kieszeń,gdzie zawsze chował
scyzoryk.Zawahał się przez moment,jednak już po chwili trzymał
przedmiot w ręku.Ze skupieniem przyjrzał mu się uważnie,na nowo
ilustrując napis.Słowa mieniły się na każdy kolor,a cichy syk,był głosem
dziadka.
-Ne timeas a facie verborum.
Zdezorientowany Draco powtarzał w myślach słowa dziadka,próbując je
przetłumaczyć.Przetarł wolną dłonią czoło,przypominając sobie podstawy
łaciny.Pokręcił głową,kiedy zdał sobie sprawę,że owy napis to motto
starca.Bił się z myślami,nie do końca rozumiejąc przesłanie.
Tak bardzo zatracił się w myśleniu,że dopiero po chwili zdał sobie
sprawę,że nadal stoi pod kruszącą się już ścianą.Z nieodgadnioną
miną,przyparł ostrze noża do ściany i mocnymi ruchami zaczął w niej
rzeźbić.Z każdą sekundą jego postawa ulegała zmianie.Walczył z samym
sobą,uporczywie powstrzymując łzy.Nadal był bezsilny,a krwawiąca ręka
skutecznie utrudniała mu pracę.
Chuchnął,a pył osiadł na jego czarnej koszuli.Odrzucił scyzoryk w
pobliski kąt i chwiejnym krokiem,odsunął się od ściany.Pociągnął nosem i
nakładając swoją maskę,szybkim krokiem wyszedł z Pokoju
Życzeń.Rozluźniając swój krawat, szedł przez lochy uważając aby nikogo
nie spotkać.Wszedł do Pokoju Wspólnego,po czym oparł się rękoma o
kominek,oddychając głeboko.Powtarzał sobie w myślach chore słowa
Ojca,które zawsze doprowadzały go do porządku.
-kurwa-warknął po raz kolejny,kiedy nic mu nie pomagało,a chęć
rozpłakania się wzrosła do maksimum.Odwrócił się na pięcie z chęcią
rzucenia się na pobliską kanapę,jednak jego plan pokrzyżowała mu Pansy.Stała przed nim,a jej duże zielone oczy wpatrywały się w blondyna
ze współczuciem.Włosy miała roztrzepane,a na sobie jedynie koszulkę
samego arystokraty.Zadrgały mu wargi,a w kącikach oczu zgromadziły się
łzy.Kolejna wojna,którą toczył odbywała się w jego sercu.Bał się
dopuścić kogokolwiek do swojego prawdziwego oblicza.Bał się odrzucenia.
Pansy z cierpliwością czekała na ruch chłopaka.Długo czekała na ten
moment w którym blondyn się złamie i pokaże jakiekolwiek emocje.Kochała
go jak brata,a przecież bliskim nie pozwala się cierpieć,prawda?
Draco wstrzymał oddech i jednym powolnym ruchem zbliżył się do Ślizgonki,po czym wtulił się w nią,jak małe dziecko.
-Wkopałeś się,Smoku-szepnęła mu do ucha dziewczyna,mocniej go przytulając.
**
Gwałtownie się podniosła,obudzona głośnym hukiem.Krople deszczu spadały
na parapet,a błyskawice przecinały ciemne niebo.Szatynka wzięła głęboki
wdech i spojrzała na zegarek.Była siódma rano.Przetarła ręką
oczy,przypominając sobie poprzedni wieczór.Westchnęła,gdy stwierdziła,że
popełniła kolejny błąd w swoim popieprzonym życiu.Zastanawiała
się,dlaczego mu zaufała?Pokręciła głową,jakby chciała wyrzucić wszystkie
złe myśli.Wstała i podchodząc do szafy,wyciągnęła z niej parę jeansów i
biały sweter.Wzięła szybki prysznic,po czym związała włosy w niechlujną
kitkę.Schowała ręce do kieszeni i opuściła sypialnię,wchodząc do Pokoju
Wspólnego.Stanęła i spojrzała na swojego współlokatora,który krążył po
pomieszczeniu.
-Wszystko dobrze?-spytała,bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak,wszystko dobrze-mruknął bez przekonania- Ginny zaraz tu będzie.
Szatynka skinęła tylko głową i nie czekając na swoją przyjaciółkę,wyszła z dormitorium.
-Hermiona- usłyszała,gdy znalazła się przy wejściu do Wielkiej
Sali.Odwróciła się i ujrzała Ron'a.Przyglądał się jej z uśmiechem na
ustach.
-Cześć,Ron-przywitała się-Zjemy razem śniadanie?
-Nie mogę,umówiłem się z Alice-wyjaśnił-Chciałem spytać czy u Ciebie jest lepiej?
-Troszeczkę-mruknęła zgodnie z prawdą-Przepraszam,jestem głodna.Pozdrów Alice.
-Nie ma sprawy-powiedział i ucałował dziewczynę w czoło-Trzymaj się,okej?
Szatynka skinęła tylko głową i weszła do Wielkiej Sali.Ze spuszczoną
głową usiadła obok Nevilla,który wertował strony grubej księgi.Nałożyła
na talerz łyżkę sałaty i z wielką niechęcią zaczęła konsumować swoje
śniadanie.Pomiędzy przerwami w jedzeniu,obserwowała schodzących się
uczniów.Cho i Harry wraz ze świtą ludzi,szli dumnie na przodzie nie
zaszczycając Hermiony ani jednym.Prychnęła cicho pod nosem,wyobrażając
sobie ich wesele.Z głośnym westchnięciem do sali wszedł Draco,a tuż za
nim Pansy.Obydwoje wyglądali na zmęczonych,zaś tylko oczy Dracona były
podkrążone.Hermiona zmarszczyła brwi kiedy stwierdziła,że zawsze miała
takie sińce kiedy przepłakiwała całą noc.
Ich spojrzenia się spotkały,a dziewczyna wzdrygnęła się
nieznacznie.Cierpienie wymalowane na twarzy chłopaka porażało swoją
mocą,aż Hermiona spuściła wzrok.Oddychając spazmatycznie,szybkim krokiem
wyszła z sali i opuszczając pierwszą lekcję,udała się do Pokoju
Życzeń.Stanęła przy jednej z pułek,aby uspokoić swój oddech.W myślach
powstarzała kojące słowa Ginny,które niewątpliwie jej pomagały.Podnosząc
wzrok zauważyła,jak pomiędzy butelkami mieni się jakiś
przedmiot.Przeszła kawałek i kucnęła,wstrzymując oddech.Na marynarce
leżał scyzoryk,należący do Ślizgona.Obkręciła go kilka razy w
dłoni,odszukując tego,czego nie udało jej się zobaczyć ostatnim razem.
Nie bój się słów-Widniał napis,który niewątpliwie miał drugie
dno.Kierowana instynktem spojrzała na przeciwległą ścianę,a jej oczom
ukazał się napis.Nie miała ani jednej wątpliwości,że twórcą był sam
Malfoy.
Magia nie zmienia zbytnio świata.Właściwe jeszcze bardziej go komplikuje.
Przeczytała napis jeszcze raz,po czym podeszła do ściany i nie wahając się ani chwili dłużej,zaczęła kaligrafować odpowiedź.
Wiedziała,że prędzej czy później wiadomość zostanie przeczytania.W głębi
duszy czuła,że robi dobrze.Kierowana Gryfońską naturą,chciała pomóc chłopakowi.Zadawała sobie tylko jedno pytanie.Czy jest na o gotowa?
**
-Idź pograć-polecił mu Blaise,który miał serdecznie dość humoru swojego
przyjaciela.Nie był skory do rozmowy,a w jego sypialni została już tylko
jedna szklanka.
-Masz rację-powiedział cierpko-Miłej zabawy z Wiewiórą,przyjacielu-dodał
i nie oglądając się za siebie,wyszedł z dormitorium po drodze mijając
Ginny.Posłał jej ironiczny uśmiech,który wywołał dreszcze na ciele
dziewczyny.Schował ręce do kieszeni i udał się w kierunku swojego
azylu.Nie chciał grać na fortepianie,ale bardziej nie chciał oglądać
komedii romantycznej w wykonaniu Blaise'a i Ginny.Zastanawiał się
dlaczego jego małe oczko w głowie,którym była sama Hermiona Granger,nie
przyszła na eliksiry.Lubiła te lekcje,angażowała się w każdy
eliksir,który musieli przygotować w parach,więc czemu jej nie
było?Przeczesał ręką włosy,stwierdzając,że jest totalnym
idiotą.Rozejrzał się po korytarzu i na swojej drodze napotkał znajomą
osobę,czyli samą Gryfonkę.Dziewczyna stała i rozglądała się na boki z
kamienną twarzą.W ręku trzymała czarną marynarkę,która niewątpliwie
należała do niego samego.
-Nie rusza się nieswoich rzeczy,Granger-powiedział ostro,po czym
wyciągnął rękę w jej stronę.Niezrażona tonem głosu dziewczyna podała mu
jego własność,przelotnie patrząc w jego błękitne oczy.
-Trzeba lepiej pilnować rzeczy,Malfoy- odpowiedziała mu spokojnie,po czym
odwróciła się na pięcie i odeszła zostawiając chłopaka samego.
**
Siedział na sofie i bacznie przyglądał się ścianie na której wczoraj
wyładował swoje emocje.Nie musiał myśleć zbyt długo nad osobą,która mu
odpisała.Ten mały zakątek,był ich wspólnym azylem do którego nie
wpuszczali nikogo,poza sobą.W tym miejscu toczyła się własna
historia,która niewątpliwie była dramatem.Zastanawiał się nad słowami
Granger.Społeczeństwo magiczne dzieliło się na dobrych i złych,rodów
czystej krwi oraz zdrajców.Draco Malfoy niewątpliwie był czystokrwistym
osobnikiem społeczności magicznej.Tylko co z tego,jeśli i tak należał do
grupy złych?Od dzieciństwa wpajano mu,że jest najlepszy,a szlamy trzeba
tępić.Nauczono go maskować emocje,a brak miłości czy zrozumienia było na porządku dziennym.Skrzywił się nieznacznie,przypominając sobie lekcje
tortur u samej ciotki Belli.Jej śmiech odbijał się echem po jego
głowie,rozdrapując zaschnięte rany.Tępe zafascynowanie Czarnym Panem
zaślepiło jej uczucia oraz zdrowy rozsądek.Ona wybrała tą złą drogę,a
chłopak nadal stał na rozdrożu.Przeczesał swoje włosy,zdając sobie
sprawę ze swojego ukrytego pragnienia.Chciał aby ktoś mu wskazał
kierunek,aby zapalił światło i pomógł mu przejść przez drogę usypaną
kamieniami.Nie był zły,był zagubiony.
Odstawił szklankę na stolik i podchodząc do ściany,ostatni raz przeczytał malutki napis tuż pod jego kaligrafią.
Nie wierzę,że ktokolwiek urodził się złym.
Uśmiechnął i wyjął z kieszeni scyzoryk,po czym na nowo zaczął rzeźbić.
**
Minął kolejny tydzień,a Hermiona wraz z Draco zaczęli się
uśmiechać.Przełamali w sobie bariery niemożliwego,które nieświadomie
ściągało ich na dno.Konwersacja,którą prowadzili na ścianie,przybrała
inny tor niż myśleli.Hermiona,która zwykła przesiadywać w Pokoju Życzeń
po zachodzie słońca,niezwykle emocjonalnie przybierała wagę do tego co
Ślizgon jej odpisywał.Czuła dziwny ucisk w brzuchu,który nie był
bolesny.Ona po prostu się cieszyła.
Draco,który nie był przyzwyczajony przesiadywać w Pokoju Życzeń w
godzinach porannych,wybrał noc.Jego odwieczna przyjaciółka whisky
towarzyszyła mu wytrwale,pomagając przełamać barierę.Słowa szatynki
działały na niego kojąco.Czytał je z niedowierzaniem oraz pewną
rezerwą,która nadal siedziała głęboko w nim.
Idąc korytarzem posyłali sobie spojrzenia,które tylko oni
rozumieli.Potrzebowali siebie nawzajem.On był uzależniony od jej
ciepłych oczu,zaś ona od jego szczerego uśmiechu,który widziała dwa
razy w życiu.Potrzebowali bliskości,którą nawzajem sobie
darowali.Przypadkowe otarcia lub styknięcia dłońmi odbywały się na
porządku dziennym.Ich przyjaciele z niedowierzaniem patrzyli na każdy
ich ruch,gest czy po prostu uśmiech.Nie byli gotowi na nic,nie chcieli
poważnych słów oraz przesłodzonych komplementów.Chcieli tylko
zrozumienia.
**
Grudniowy poranek powitał uczniów pierwszym śniegiem.Biały puch okrył
gałęzie drzew,nadając im magii,której nie brak było w Hogwarcie.Pomimo
mrozu,który panował na dworze,uczniowie postanowili zrobić małą wojnę
na śnieżki,ulepić bałwana czy po prostu zrobić aniołka.Magię
nadchodzących świąt można było wyczuć już na korytarzu,gdzie Irytek
podśpiewywał cicho kolędy.W taki sam nastrój wpadła Hermiona,która miała
na sobie gruby sweter z dwoma reniferami dopasowany do czarnych
spodni.Ze skupieniem zajadała rogalika z marmoladą,przyglądając się
swojej najlepszej przyjaciółce.
-Ginny,słonko-zaczęła z kpiącym uśmiechem-Nie wiedziałam,że herbatę można słodzić solą,brawo.
Ruda zaczerwieniła się,odsuwając od siebie kubek z płynem.Hermiona pokręciła głową i dalej delektowała się swoim rogalikiem.
**
Spotkali się przed wejściem do Pokoju Życzeń.Wyglądali beztrosko,jednak emocje siedzące w nich samych sięgały zenitu..
Przeszli przez pole gratów i obydwoje stanęli przed ich wspólną
ścianą.Przeczytali ich całą konwersację,uśmiechając się przy tym
lekko.Przekroczyli barierę,razem.
Draco wyciągnął scyzoryk i nie patrząc na dziewczynę,podszedł do ściany
szukając wolnego miejsca.Znalazła je na samym środku,po czym zaczął
pisać.Minęło dziesięć minut,a chłopak powrócił na miejsce,podając
przedmiot Hermionie.Z bladym uśmiechem przeczytała napis.
Przeznaczenie,które mamy,jest przeznaczeniem,którym jesteśmy.
Przyłożyła
ostrze do ściany i małymi literkami,zaczęła wypełniać wolne
miejsce.Odsunęła się od swojego dzieła,oddając scyzoryk jego
właścicielowi.Blondyn przejechał palcem po dłoni Hermiony,uśmiechając
się blado.
Podszedł do ściany,czytając odpowiedź.
Co tak naprawdę jeden potępiony może przekazać drugiej potępionej istocie?
Chłopak zaśmiał się pod nosem,kaligrafując swoją odpowiedź.
Odsunął się,patrząc Hermionie w oczy.Dziewczyna przejechała palcem po
jego policzku,po czym zabrała mu scyzoryk z ręki.Pokręciła z
niedowierzaniem głową,czytając napis.
Nie można wcisnąć z powrotem pasty do tubki.
Chuchnęła,a
pył osadził się na jej twarzy.Odkaszlnęła i przetarła oczy
rękawem,odwracając się do chłopaka.Bez słowa podała mu scyzoryk,nadal
oczyszczając swoją twarz.
Przeczytał jej odpowiedź,a w jego umyśle nastała potężna burza.Bił się z emocjami,które od dawna w nim zalegały.
Jesteśmy popieprzeni,Draco.
Westchnął
głośno,zdając sobie sprawę z tego co czyni.Pełen obaw w nadziei o
odrzucenie,zaczął powoli pisać.Skończył,ale nadal wpatrywał się w swoje
dzieło.
-Podejdź tu,Granger-poprosił łagodnie.Niepewna dziewczyna podeszła do niego,po czym przeczytała napis.
Jest nadzieja dla nas,wbrew nam?
Niewypowiedziane
pytanie,uderzyło Hermionie prosto w serce.Od kilku dni zmagała się z
irytującym ją uczuciem,którym była miłość.Spuściła głowę,a po jej
policzkach spłynęły słone łzy.Kochała go takim jaki jest.Każdy jego ruch
przepełniony gracją,działał na nią tak samo.Każdy dotyk sprawiał jej
przyjemność.Kochała jego spojrzenie,jego szyję,jego malinowe usta,jego ręce.
Wzięła głęboki wdech,zabierając z jego ręki scyzoryk.
Twój uśmiech nie sprawi,że świat zmieni się na lepsze,ale może sprawić,że mój mały świat nabierze kolorów.
Odsunęła
się i oddała scyzoryk jego właścicielowi.Ich spojrzenia się spotkały,a
oni utonęli w oceanie spokoju.Pomogła mu wybrać drogę,oświetlając ją
lampkami.Złapała go za rękę i przeprowadziła przez kamienną drogę.
Pomógł jej odnaleźć drogę w wielkim labiryncie wspomnień.Oswoił przeciwności losu,aby delektować się jej spokojem.
-Dziękuję-szepnęła dziewczyna,łapiąc go za rękę.Pociągnęła nosem,po czym złączyła ich palcem w jedność.
Usłyszała ciche westchnięcie chłopaka i zmielone przekleństwo,po czym
poczuła wargi blondyna na jej własnych.Mruknęła zaskoczona,kładąc swoją
dłoń na jego policzku.Magiczna chwila trwała zaledwie kilka sekund
przez,które obydwoje poczuli się wolni.Dziewczyna oparła swoje czoło o
brodę blondyna,cicho chichocząc.
-Co my wyrabiamy,Granger?-spytał ją chłopak,odsuwając od
siebie.Przejechał palcem po jej pełnych wargach,które wygięły się w
szczerym uśmiechu.
-Nie wiem,Malfoy-szepnęła-Ale mi się podoba.
Pokręcił głową z niedowierzaniem i przytulił dziewczynę czując,że w swoich ramionach trzyma swój mały świat.
Proszę bardzo.
Nie podoba mi się,zastanawiam się czy nie usunąć i napisać od nowa.
Wszystko jest beznadziejne,przepraszam za opóźnienie.
Do napisania,nie wiem kiedy coś dodam.Nie liczcie na nic prędko.
Wasza skacowana Caroline.
Przepraszam za błędy,poprawię jutro.
Haha kicia nasze rozmowy to przyjemnosc :) A za kacyk mozesz winic tylko siebie :)
OdpowiedzUsuńI znow kopalnia emocji - uzalezniam sie od tego powoli. Bezradnosc, samotnosc, brak zrozumienia, cierpienie - opisujesz to tak perfekcyjnie, az oczy mi sie zaszklily. Nie pamietam, ktora to juz wersja, ale wyszla piekna. Nie zmieniaj nic- te slowa wydaja sie bardzo prawdziwe - nic sztucznego, nic na sile - i to wlasnie ich urok.
Ta historia jest wyjatkowa - bohaterzy niepodobni do zadnych innych, z problemami, jakie ma wiekszosc z nas - niewiele osob o tym mowi, a szkoda - Tobie wyszlo cudownie. Milosc rodzaca sie w bolach, ale moze dla tego bedzie bardziej doceniona? Wybralas piekne cytaty :)
Ich rozmowy byly zabawne i ze szczypta magii :)
Wydaje mi sie, ze duzo tutaj Ciebie - mam racje?
Buziaki
Florence
JEEEEEJUUUU!!!! Jak możesz gadać takie głupoty?! To jest świetne, boskie, cudowne, idealne <3 Cieszę się, że udało ci się wykorzystać ten mój chory pomysł ze scyzorykiem. Nie dziwię się, że wstawiłaś tę część dopiero teraz,bo jest idealna i na pewno wymagała wiele pracy. Każde słowo jest dobrane, każdy cytat. Wiele rzeczy ukuło mnie w serce, coś obudziło :) Dziękuję :* Naprawdę mi się spodobało. Każdy akapit ma coś w sobie. I ta furia Draco, płacz, bezradność, smutek... Później radość,gdy się mijają, przelotne spojrzenia... Ach... Skąd ja to znam... No tak...
OdpowiedzUsuńDobra, nie rozczulam się :P Jest pięknie.
Ależ emocje! Będzie ciąg dalszy? Miniaturka bardzo intrygująca, nie waż się jej kasować, bo na pewno jeszcze do niej wrócę :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCzego twoje miniaturki są takie prawdziwe .... :D to jest zajebiste:D. Mam nadzieję ze szybko uda Ci się napisać coś nowego na przykład kolejny rozdział nie koniecznie miniaturka ;) no cóż po,stawiam i powodzenia we wszystkim :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam miniaturki. Im krotsze i bardziej emocjonalne tym lepiej. Mam nadzieje, ze cos tu sie jeszcze pojawi. Podobaja mi sie twoje pomysly, a takze dziekuje za komentarz u mnie.
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze moje wypociny poprawily ci humor. Pozdrawiam
Przepraszam, że dopiero komentuję ale ogrom nauki nie pozwalaał mi na to wcześniej.
OdpowiedzUsuńOd razu mówie. Zabraniam Ci usuwać tej miniaturki! Jest genialna, ot co! :D
Jeszcze nie czytałam rozdziałów Twojego opowiadania, ale dzisiaj to zmienię :)
To wszystko co opisujesz, jest takie prawdziwe. Czuć te emocje, ból Hermiony jak i Draco.
Ta akcja ze scyzorykiem była świetna. Jak się do siebie stopniowo zbliżali, rzucając nieśmiałe uśmiechy.. Boskie.. Też chce tak pisać :D
Opóźnienia? Zdarzają się każdemu i ani trochę, przynajmniej ja, nie mam Ci tego za złe ;)
Mam jakąś cichą nadzieje, że mimo wszystko, znajdziemy ciąg dalszy opowiadania, jak i nowych miniaturek :) Jesteś w tym świetna.
droga-do-milosci.blogspot.com
Pozdrawiam M.
Em, mam pytanie.
OdpowiedzUsuńPodobno wstawialas wcześniej rozdział 6 i mialas wstawic jeszcze raz, ale nie mogę go znaleźć :c
Jest on tutaj gdzieś wstawiony? :)
M.
Mam zaszczyt zaprosić na nowy Rozdział 11 „ Trudna rola żony” na bloga: http://pokochac-lotra.blogspot.com ! Życzę przyjemnej lektury.
OdpowiedzUsuńkredyt we frankach kancelaria rzeszow
OdpowiedzUsuń